Jeden, dość młody, ale już doświadczony odpowiedział: - To skandal, nie powinien pracować z reprezentacją Polski, bo nagrzeszył w przeszłości zbyt poważnie. Nie był biernym bohaterem lecz jednym z organizatorów afery korupcyjnej w polskim futbolu. Nie ma powodów, by skazywać go na totalną banicję, ale reprezentacja to dla niego zbyt wysokie progi. Zbigniew Boniek powinien nie zgodzić się na ten pomysł Jerzego Brzęczka, bo to już na wstępie psuje atmosferę wokół nowej kadry. Nie zmienia tego fakt, że Woźniak jest wybitnym specjalistą od szkolenia bramkarzy. Może pracować w klubie - polskim lub zagranicznym, zarabiać ile chce i gdzie chce, ale biało-czerwony dres z orzełkiem nie jest dla niego. Kiedy grzeszył nie był chłopcem, jak choćby Łukasz Piszczek, lecz dojrzałym mężczyzną z długą przeszłością w futbolu i jeśli zdecydował się na udział w korupcji, to doskonale wiedział, co robi.
Czytaj także: Trener Jerzy Brzęczek ogłosił sztab reprezentacji. Robert Lewandowski pozostanie kapitanem
Drugi, znacznie starszy redaktor, stwierdził: - Dla mnie nie ma sprawy, odcierpiał swoje, poniósł karę i może pracować z kadrą. Wyciąganie dawnych grzechów tylko Woźniakowi, gdy w polskim futbolu wciąż pracuje wielu ludzi umoczonych w korupcję jest niesprawiedliwe, bo wcale nie ma pewności, czy wszyscy najbardziej winni zostali ukarani, a jeden prowadzi nawet kadrę do lat 21, choć 711 razy łączył się telefonicznie z „Fryzjerem”. Absolutnie nie mam zaufania do tych, którzy są w polskiej piłce od lat, patrzyli z bliską na korupcyjną patologię, a obudzili się dopiero, gdy zmieniło się prawo i stała się ona pospolitym przestępstwem.
W obu poglądach dostrzegam racjonalne jądro. Każdy z kibiców we własnym sumieniu będzie musiał rozstrzygnąć, co myśleć, gdy Andrzej Woźniak przed kamerami zacznie nam wyjaśniać jaka jest forma Fabiańskiego czy Szczęsnego. Ja chyba bliższy jestem opinii, by nie skazywać go na wieczną infamię.