Ta mądrość przypomniała mi się w trakcie lektury wywiadu z Tomaszem Arabskim opublikowanego w "Dzienniku". Szef Kancelarii Premiera zasłynął decyzją, aby prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu przed wylotem na szczyt do Brukseli odmówić rządowego samolotu.
"Proszę mi wierzyć, w moim postępowaniu nie było cienia złośliwości" – głosi dziś Arabski. Co więcej – usiłuje nas przekonać, że utrudniając prezydentowi wyjazd, chciał jedynie mu pomóc "wyjść z twarzą z tej krępującej sytuacji".
Czołowi platformersi przyzwyczaili już nas do tego, że nie potrafią przyznać się do błędu i każdy swój atak nazywają uzasadnioną obroną.
Jednak akurat od Tomasza Arabskiego – kawalera papieskiego odznaczenia Pro Ecclesia et Pontifice, członka Krajowej Rady Katolików Świeckich (doradczego ciała polskiego laikatu przy Episkopacie Polski) – spodziewałem się czegoś więcej niż hucpy w stylu Palikota. Czego konkretnie? Może choćby powiedzenia: "Przepraszam – to był głupi pomysł".
[b][link=http://blog.rp.pl/semka/2008/11/17/o-tym-jak-arabski-pomogl-prezydentowi/]skomentuj na blogu[/link][/b]