Dowiedział się o tym minister Arabski i stanowczo dziennikarzowi zabronił. Pracownik PAP okazał się jednak niezdyscyplinowany.

Wtedy minister Arabski zadzwonił do jego szefa, a ten za chwilę oddzwonił do podwładnego i przywołał go do porządku. Wszystko to przy innych dziennikarzach, żeby i oni popamiętali. Szkoda miejsca na snucie wizji, jak wrzeszczałyby i darły szaty wiadome autorytety, gdyby coś takiego działo się za rządów PiS.

Premier za to był na miejscu – "przypadkiem", jak zapewniono w TVN 24 – by skomentować złoty medal polskiej narciarki. Zgodnie z "zasadą Ostachowicza", iż Tusk ma się Polakom kojarzyć tylko z wydarzeniami pozytywnymi i miłymi. Nie pytajcie premiera o jego obietnice bez pokrycia i wyssane z palca "wrzutki", o dług, drogi, służbę zdrowia i inne plagi.

Cokolwiek do powiedzenia ma tylko o sukcesach polskiego sportu. Profesora Balcerowicza traktowanie przez PO Polaków jak "stada baranów" oburza, ale sondaże pokazują, że to się sprawdza.