Powitajmy brawami premiera Tuska na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym. Po zawodach mówi: "Dzisiaj Marit Bjoergen była nie do pokonania". To po co biegł z babami?
Ale oto ląduje już na czterech literach drugi narciarz RP – prezydent Komorowski, który, jak donoszą sobotni "Teleexpress" i niedzielne "Fakty" – "założył narty i szusował". "Dzisiejszy dzień, rewelacja – cieszy się przed kamerą. – To nic lepszego już nie może być. To już nawet dziennikarze nie przeszkodzą". Jak nie przeszkodzą, skoro właśnie przeszkadzają?
Ale nie trzeba się denerwować. Spokojna głowa państwa. Jak się okazuje, większość dziennikarzy można dziś zamówić na telefon jak pizzę. Dziennikarz Polskiej Agencji Prasowej chciał zapytać Tuska o zapowiedzianą trzy lata temu ustawę, ale pytanie jednym telefonem do szefa PAP zablokował Tomasz Arabski, szef Kancelarii Premiera. Wicemarszałek Niesiołowski twierdzi, że Arabski zachował się "bardzo odpowiedzialnie".
Gdyby rzecz dotyczyła czasopisma "Mój Pies", można by się pośmiać, ale PAP rozsyła wiadomości na całą Polskę. Jednocześnie premier, wiadomo, kumpel dziennikarzy. "Możecie się przy mnie czuć bezpiecznie" – mówi. "I ty przy nas" – wielu odpowiada w myślach. Oto depesza PAP z niedzieli: "Prawie połowa Polaków mieszka w przeludnionych mieszkaniach – wynika z danych unijnego urzędu statystycznego. Dla porównania ponad 40 procent Rumunów nie ma w domu łazienki ani toalety". Piękne homeryckie porównanie. Kiedy już staniemy się drugą Rumunią, PAP przypomni zapewne, że są kraje, gdzie domy buduje się z tego, co krowa narobiła na podwórku.