Jerzy Janowicz (lat 22) był znakomitym juniorem, a potem jego kariera przyhamowała, aż do eksplozji w listopadzie ubiegłego roku w Paryżu, gdzie awansował do finału i jednocześnie do elity światowego tenisa.
Wówczas zachwytom nie było końca, ale pojawiło się też pytanie: co ambitny, nawet trochę bezczelny chłopak z Łodzi zrobi z życiową szansą? Teraz już wiemy – wykorzystuje ją, a tenisowi fachowcy piszą w gazetach całego świata, że jest jednym z trzech – czterech graczy, którzy wkrótce awansują do czołowej dziesiątki rankingu i zaczną grać jak równy z równym z dzisiejszymi asami.
Wielka kariera Janowicza zaczęła się w paryskiej hali Bercy, gdzie pokonał m.in. Andy’ego Murraya. Teraz możliwy jest ich kolejny pojedynek, w półfinale Wimbledonu, chyba że Kubot będzie miał w tej sprawie inne zdanie. Anglicy na zwycięstwo w tym turnieju czekają od roku 1936, teraz na drodze do spełnienia ich marzeń stanie gracz z Polski. Ten mecz będzie hitem Wimbledonu.
Tenis to nie jest sport jak inne, tu sukcesowi towarzyszy globalna sława, blichtr jak w Hollywood i ogromne pieniądze. Trzeba umieć się w tym świecie odnaleźć. Agnieszka Radwańska, która w poniedziałek też awansowała do ćwierćfinału, poradziła sobie z tym znakomicie, Łukasz Kubot też, choć dla niego była to próba rozłożona w czasie, bo ciułał przez lata.
Ale to wszystko nic w porównaniu z tym, co może czekać Janowicza, jeśli wykorzysta swój talent. Bądźmy przygotowani – jeśli sprawy pójdą dobrze, to może być największy gwiazdor polskiego sportu w najbliższych latach.