Pierwsze uznają też opozycję, zwalczającą ciemiężców z pałaców prezydenckich, za jedynego prawowitego reprezentanta narodu. Pierwsze również domagają się kary dla dyktatora, który wysysał miliardy zapracowane przez rodaków na prywatne konta, a niepokornych mordował, gnębił i izolował.
Z tym że wysysał od dawna, mordował i gnębił również długo, ale wcześniej to nie przeszkadzało. Nawet więcej – był mile wraz z rodziną widziany w obnoszącym się ze szlachetnością państwie jako klient banków, hoteli i biur nieruchomości.
W ten sposób krewny Baszara Asada – od przeszło pół roku uznawanego przez Francuzów za nielegalnego przywódcę, bo legalna jest koalicja syryjskiej opozycji – był sobie długi czas dobroczyńcą paryskiego rynku nieruchomości i gwarantem francuskich wpływów na Bliskim Wschodzie. Dopiero niedawno się przestraszył, że status dobroczyńcy i gwaranta nie jest zapewniony dożywotnio i sprzedał luksusową kamienicę przy avenue Foch, nieopodal Łuku Triumfalnego, za okazyjne kilkadziesiąt milionów euro innemu dobroczyńcy i gwarantowi.
Niby twardo stąpający po ziemi nauczyli nas, że pieniądze nie śmierdzą, zwłaszcza w takim pięknym miejscu jak Paryż. Niby wiadomo, że na cynizmie i hipokryzji zbudowano potęgę wielu krajów Zachodu i ich stolic.
Ale to, że w dzisiejszych czasach subtelne społeczeństwa zachodnie oglądają w telewizji i Internecie krwawe dzieło dyktatorów i jednocześnie nie mają problemu z wyciąganiem korzyści z zagarniętych przez nich fortun – jest mimo wszystko zastanawiające. To temat na francuską superprodukcję, kino moralnego niepokoju z elementami filmu noir.