Stefan Szczepłek: Polska piłka w ruinie

Jeśli ktoś myśli, że afera z przestępcą, który był gościem PZPN na meczu z Mołdawią, coś w związku zmieni, niech nadzieje porzuci. Pozostanie, jaki jest, razem z prezesem.

Publikacja: 17.07.2023 18:14

Prezes PZPN Cezary Kulesza

Prezes PZPN Cezary Kulesza

Foto: PAP/DPA

PZPN Zbigniewa Bońka i Cezarego Kuleszy to różne instytucje. Pierwszy miał charyzmę wynikającą z pięknej przeszłości piłkarskiej, co z kolei stanowiło efekt jego talentu i charakteru. Szybkość przeminęła, charakter pozostał. Drugiemu nie miało co pozostać, bo jego pierwszoligowy epizod w Jagiellonii pamiętają tylko kibice tego klubu. Więcej talentu niż do piłki miał i ma do robienia pieniędzy.

Zainwestowanie w branżę fonograficzną disco polo uczyniło z niego multimilionera, chyba najbogatszego prezesa w historii PZPN. Za tą umiejętnością nie szły inne przymioty. Wystąpienie Kuleszy na zjeździe wyborczym trwało około 3 minut nie tylko dlatego, że nie lubi publicznych wystąpień, ale i dlatego, że nie ma nic do powiedzenia. A poza tym wybór załatwił sobie wcześniej.

Czytaj więcej

Polski Związek Piłki Nożnej wywołał burzę. Sponsorzy reagują

Przestrzegano, że wybór Kuleszy może być dramatem, bo to tak, jakby sołtysa wybrać na ministra. Tyle że działo się to, kiedy rządził już PiS i takie awanse nie należały do rzadkości.  Kulesza jest szefem, jakich od kilku lat w Polsce w różnych dziedzinach wielu. Takich, których nikt nie pyta o kompetencje, bo zawsze można dać im na zastępców fachowców. Ważne, żeby byli lojalni.

Jednak Kuleszy nie wybrali politycy, ale środowisko piłkarskie: delegaci okręgów, klubów, sędziowie, trenerzy. Jakoś ich musiał przekonać, że on, anonim z Białegostoku, uczestnik discopolowych zabaw będzie lepszy od wicemistrza olimpijskiego, bywalca europejskich salonów Marka Koźmińskiego. Były reprezentant Polski wspominał z żalem, że kiedy objeżdżał Polskę, niektóre kluby bojkotowały spotkania, bo wcześniej dogadały się z Kuleszą. Słyszał, że „w piłce nie ma miejsca dla naiwnych”. Wyborcy oddali głosy na tego, kto był taki jak oni: swój chłop, który przeszedł szkołę jako piłkarz u karanego za korupcję trenera Janusza Wójcika, napije się z człowiekiem, a kiedy zostanie szefem, da zarobić, bo związek jest bogaty i zawiera dużo umów. Jedni dawali się więc nabrać na obiecanki, inni chcieli w nie wierzyć.

Gdzie w tym interes piłki? Takie pytanie to jest dopiero naiwność. Wybory w PZPN są piramidą. Najpierw odbywają się w związkach wojewódzkich, gdzie wybiera się tzw. baronów. Oni zawierają alianse i uzbrojeni w taktykę jadą na zjazd wyborczy. Baronami zostają zazwyczaj ci, którzy najwięcej obiecują. Są wśród nich byli piłkarze, sędziowie, lecz przede wszystkim działacze znani z tego, że są działaczami. A kiedy już zostaną członkami władz centralnych, stają się potakiewiczami. Dwaj prezesi związków wojewódzkich noszą w swoich okręgach przezwiska „nieloty”. I co z tego. Byli najsprawniejsi. Teraz prężą się w firmowych garniturach piłkarskiej centrali.

Problemy PZPN biorą się między innymi właśnie z tego, że na palcach można policzyć decyzyjne osoby, co do których kompetencji, obycia, fachowości i umiejętności kulturalnego zachowania się nie ma zastrzeżeń. Nie ma tam nikogo takiego jak „wiceminister fachowiec”. Jeśli prezes palnie głupstwo, to nikt go nie uratuje, a jeśli najdzie kogoś jakaś refleksja, to się nie odezwie, żeby nie stracić względów.

Związek został upolityczniony, a obyczaje nie różnią się od tego, co obserwujemy w polityce i innych dziedzinach życia, gdzie nie ma takiego pojęcia jak „przyznanie się do winy”. Można się kompromitować bezkarnie, najwyżej z jednego stanowiska przesuną na inne

Nie ma w związku żadnego ciała doradczego, nikogo, kto panowałby nad polityką, wyprzedzał sytuacje, zamiast gasić pożar. Tomasz Hajto jako nieoficjalny doradca prezesa to nie tylko brak podstaw do optymizmu, ale raczej powód do załamywania rąk. Ale takie to jest towarzystwo: Hajto, Mirosław Stasiak, Czesław Michniewicz – każdy ma coś za uszami, a przecież wciąż funkcjonują.

Stąd afery: podział premii podczas mundialu, powierzenie pracy ochroniarza kadry członkowi białostockiego gangu, przyjęcie na pokład samolotu osobnika karanego za korupcję. Lista jest długa, a nieudolne tłumaczenia z pomijaniem prawdy pogłębiają kryzys.

Pomocą prezesowi powinna służyć Komisja Medialna PZPN. Liczy 20 osób i nie ma tam ani jednego znanego mi dziennikarza. Jest trzech ludzi mających związek z mediami: Tomasz Sakiewicz, Michał Lisiecki i Marek Szkolnikowski. Boniek, choć zwolennik PO, jako prezes starał się być apolityczny. Kulturalnie tolerował premiera czy prezydenta, którzy starali się na reprezentacji zdobywać popularność. Nie brał pieniędzy z ministerstwa, wiedząc, że oznacza to ograniczenie samodzielności – jedynie symboliczne kilka milionów złotych rocznie na szkolenie młodzieży.

Czytaj więcej

Bartosz Andryszak, analityk West Hamu: Jesteśmy jak CIA

Dziś ministerstwo przekazuje PZPN – na certyfikację szkółek – dziesięć razy więcej. Związek został upolityczniony, a obyczaje nie różnią się od tego, co obserwujemy w polityce i innych dziedzinach życia, gdzie nie ma takiego pojęcia jak „przyznanie się do winy”. Można się kompromitować bezkarnie, najwyżej z jednego stanowiska przesuną na inne.

Nie istnieje coś takiego jak „honorowa dymisja”. Kuleszę powołało walne zgromadzenie delegatów i tylko ono może go odwołać. Będzie więc pełnił funkcję do roku 2025. A może i dłużej. Wszak „władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”.

PZPN Zbigniewa Bońka i Cezarego Kuleszy to różne instytucje. Pierwszy miał charyzmę wynikającą z pięknej przeszłości piłkarskiej, co z kolei stanowiło efekt jego talentu i charakteru. Szybkość przeminęła, charakter pozostał. Drugiemu nie miało co pozostać, bo jego pierwszoligowy epizod w Jagiellonii pamiętają tylko kibice tego klubu. Więcej talentu niż do piłki miał i ma do robienia pieniędzy.

Zainwestowanie w branżę fonograficzną disco polo uczyniło z niego multimilionera, chyba najbogatszego prezesa w historii PZPN. Za tą umiejętnością nie szły inne przymioty. Wystąpienie Kuleszy na zjeździe wyborczym trwało około 3 minut nie tylko dlatego, że nie lubi publicznych wystąpień, ale i dlatego, że nie ma nic do powiedzenia. A poza tym wybór załatwił sobie wcześniej.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Polski Związek Piłki Nożnej wywołał burzę. Sponsorzy reagują
Komentarze
Michał Płociński: Zaraz się okaże, że ruscy agenci, którzy podpalili Marywilską, to politycy PiS
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Czas totalnej kohabitacji, czyli dlaczego nie ma chemii między Tuskiem a Dudą
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nieoczekiwana zmiana miejsc. Tusk buduje mur na granicy, Kaczyński chce być w UE
Komentarze
Michał Szułdrzyński: „Płatni zdrajcy, pachołkowie Rosji”. Dlaczego Tusk tak mocno zaatakował PiS