PZPN Zbigniewa Bońka i Cezarego Kuleszy to różne instytucje. Pierwszy miał charyzmę wynikającą z pięknej przeszłości piłkarskiej, co z kolei stanowiło efekt jego talentu i charakteru. Szybkość przeminęła, charakter pozostał. Drugiemu nie miało co pozostać, bo jego pierwszoligowy epizod w Jagiellonii pamiętają tylko kibice tego klubu. Więcej talentu niż do piłki miał i ma do robienia pieniędzy.
Zainwestowanie w branżę fonograficzną disco polo uczyniło z niego multimilionera, chyba najbogatszego prezesa w historii PZPN. Za tą umiejętnością nie szły inne przymioty. Wystąpienie Kuleszy na zjeździe wyborczym trwało około 3 minut nie tylko dlatego, że nie lubi publicznych wystąpień, ale i dlatego, że nie ma nic do powiedzenia. A poza tym wybór załatwił sobie wcześniej.
Czytaj więcej
Polski Związek Piłki Nożnej wydał oświadczenie i rozgniewał sponsorów. Szef InPostu Rafał Brzoska...
Przestrzegano, że wybór Kuleszy może być dramatem, bo to tak, jakby sołtysa wybrać na ministra. Tyle że działo się to, kiedy rządził już PiS i takie awanse nie należały do rzadkości. Kulesza jest szefem, jakich od kilku lat w Polsce w różnych dziedzinach wielu. Takich, których nikt nie pyta o kompetencje, bo zawsze można dać im na zastępców fachowców. Ważne, żeby byli lojalni.
Jednak Kuleszy nie wybrali politycy, ale środowisko piłkarskie: delegaci okręgów, klubów, sędziowie, trenerzy. Jakoś ich musiał przekonać, że on, anonim z Białegostoku, uczestnik discopolowych zabaw będzie lepszy od wicemistrza olimpijskiego, bywalca europejskich salonów Marka Koźmińskiego. Były reprezentant Polski wspominał z żalem, że kiedy objeżdżał Polskę, niektóre kluby bojkotowały spotkania, bo wcześniej dogadały się z Kuleszą. Słyszał, że „w piłce nie ma miejsca dla naiwnych”. Wyborcy oddali głosy na tego, kto był taki jak oni: swój chłop, który przeszedł szkołę jako piłkarz u karanego za korupcję trenera Janusza Wójcika, napije się z człowiekiem, a kiedy zostanie szefem, da zarobić, bo związek jest bogaty i zawiera dużo umów. Jedni dawali się więc nabrać na obiecanki, inni chcieli w nie wierzyć.