Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris po tym, jak minister Ziobro zaprzeczył, iżby sprawcami morderstwa na warszawskim Nowym Świecie byli obcokrajowcy, chowa głowę w piasek, twierdząc, że nigdy nie wskazywał narodowości sprawcy, a jego tweet w tej sprawie należy rozumieć jako „zwrócenie uwagi na potrzebę jawności i polityki zero tolerancji”. I pozornie tak właśnie jest. Nie wskazał ukraińskiej narodowości sprawców, nie posłużył się wobec nich tak popularnymi ostatnio na Twitterze obelgami, wulgaryzmami czy hejtem.
Cóż, prawda. Jemu, znanemu adwokatowi i prezesowi wpływowego instytutu, nie wypada. W istocie białych rękawiczek intelektualisty nie wypada brudzić byle posoką. A jednak sens słów Kwaśniewskiego dla większości obserwatorów jego tweetów był jasny i zrozumiały. I nie chodzi nawet o kontekst, którym jest wszystko to, czego Kwaśniewski nie napisał, a czego bagno komentarzy na temat rzekomego sprawstwa przez Ukraińców jest pełne: chamstwa, bluzgów czy zwykłej podłości. Kwaśniewski pozwolił sobie na szyderstwo z Europą i „no-go zones” w rolach głównych. I to szyderstwo całkiem czytelne dla wszystkich, którzy mają pojęcie o europejskich „złych dzielnicach”.
Czytaj więcej
Próba wykorzystywania zabójstwa do podgrzania społecznych emocji to szkodzenie nie tylko Ukraińcom uciekającym przed wojną, ale również psucie dobrej reputacji Polski.
Od razu wypada zaznaczyć, że „no-go zone” to pojęcie bardziej publicystyczne niż prawnicze, i to z kategorii takich, za które wytacza się procesy (w 2021 r. Anne Hidalgo, mer Paryża, zagroziła stacji Fox News procesem za sugestie, że w jej mieście są muzułmańskie „no-go zones”, a Fox News przeprosił). Stygmatyzują bowiem zarówno mniejszości, jak i całe ośrodki miejskie. Na mapie Europy można znaleźć wiele dzielnic wielkich zwykle miast, które hejterzy zawsze i nieodmiennie wiążą z imigrantami i patologią, której ofiarą padają tzw. zwykli ludzie.
Co wyjątkowo ważne – tak się kojarzy „no-go zone” w Europie. W szerszym świecie, Afryce czy obu Amerykach, „no-go zone” to termin związany bardziej z wysokimi wskaźnikami przestępczości niż z treścią etniczną. I dlatego intencje Kwaśniewskiego nie zostawiają złudzeń.
Za to jego szyderstwo jest wyjątkowo bez sensu. Mimo milionowej fali uchodźców z Ukrainy nie odnotowano w ostatnim czasie w Polsce istotnego wzrostu przestępczości. Ukraińskich uchodźców dość powszechnie przyjmuje się u nas z sympatią i zaufaniem. Warszawski Nowy Świat i okolice to zaś rozrywkowe centrum miasta i żadną miarą nie nadaje się na „no-go zone”. Nie zawsze było tu bezpiecznie, i to raczej ze względu na rodzimych chuliganów (kilometr od miejsca zbrodni na Nowym Świecie w 1977 r. pobito ze skutkiem śmiertelnym Zdzisława Maklakiewicza) niż na przybyszów z zagranicy.
Czytaj więcej
Instytut Ordo Iuris, który dąży do całkowitego zakazu aborcji w Polsce, podjął koki sprawdzające, czy po rozpoczęciu inwazji na Ukrainie wzrosła liczba aborcji ciąż pochodzących z gwałtów.
A Jerzemu Kwaśniewskiemu do sztambucha jeszcze kilka myśli. Polska stała się społeczeństwem wieloetnicznym i nic już tego nie zmieni. Relacje między grupami etnicznymi regulować powinny: zaufanie, dobra intencja i normy prawa. Szczucie na mniejszości to szkodzenie tej nowej Polsce. I budzenie najgorszych demonów, które tyle razy w historii w tej części Europy były sprawcami nieszczęść i tragedii.
Mogłoby się wydawać, że historia XX wieku – doświadczenie sowieckiego i hitlerowskiego ludobójstwa z kwestią etniczną w tle – czegoś nas nauczyła. Wciąż w to wierzę, dlatego uważam, że trzeba potępić wszystko, co pachnie powrotem do przeszłości. Złej przeszłości.