Polacy spodziewali się chyba po Albańczykach czego innego. Ich atutem była do tej pory gra obronna. Mówiło się o włoskiej szkole, opartej na defensywie. Zobaczyliśmy jednak Albańczyków grających ofensywnie i ostro (w ciągu pierwszych jedenastu minut trzech zawodników zostało ukaranych żółtą kartką).
Czytaj więcej
Podczas Euro Polacy tworzyli sytuacje, ale gole strzelali rywale. Teraz w piłkę grali przeciwnicy, a do bramki trafiali podopieczni Paulo Sousy. Polacy wygrali z Albanią 4:1 w eliminacjach mistrzostw świata i awansowali na drugie miejsce w grupie.
Dość powiedzieć, że do przerwy Polacy strzelili dwie bramki, nie przeprowadzając żadnej groźnej akcji. Pierwszy gol padł po rzucie wolnym, drugi był konsekwencją rzutu rożnego. Goście atakowali, w całym meczu oddali więcej celnych strzałów, ale ich skuteczność, w porównaniu z naszą była dużo słabsza. To oni częściej mieli piłkę, przebywali z nią na naszej połowie, dając szansę na to, co Polacy lubią najbardziej: grę z kontry. I właśnie po takich atakach Polska strzeliła dwie kolejne bramki.
Wynik 4:1 jest bardzo efektowny, ale nie oddający tego, co działo się na boisku. Bez Roberta Lewandowskiego takiego zwycięstwa by nie było. Jego pierwszy gol, strzelony głową był dla niego jak bułka z masłem. Zdobył już takich dziesiątki. Jest pod bramką zawsze w tym miejscu, gdzie potrzeba, skacze w górę zawsze w odpowiednim momencie i wyżej niż przeciwnicy. To są cechy najlepszego piłkarza świata.
To, co zrobił przy trzecim golu, to umiejętność innego rodzaju. Przejąć piłkę za środkową linią, opanować ją mimo obecności dwóch rywali, potem przepchnąć obrońcę, położyć na ziemi bramkarza i podać wzdłuż linii tak, że Grzegorz Krychowiak tylko dostawił nogę - to arcymistrzostwo.