Ale fakt pozostaje faktem, że społeczeństwo cały czas nie ma jasności, co robili ministrowie ze swoim szefem we wtorek.
– Ja dzisiaj rano w radiu, a potem w telewizji mówiłem wyraźnie, czemu jest poświęcone posiedzenie premiera ze wszystkimi ministrami – cierpliwie wyjaśniał Chlebowski, ale po chwili całą rzecz nazwał jeszcze inaczej: – To jest naturalne posiedzenie.
No i dopiero teraz mamy poważny problem. Bo jak się ma „posiedzenie premiera ze wszystkimi ministrami” do „nieoficjalnego posiedzenia rządu”? Czy „znacznie luźniejsza formuła” miała charakter naturalny, czy wręcz przeciwnie? Wygląda na to, że tylko komisja śledcza może ustalić, co naprawdę robił rząd 8 stycznia 2008 roku, gdy zamknął się i wyłączył komórki. Jest to szczególnie ważne w świetle popołudniowej konferencji Donalda Tuska, który z błyskiem w oku zwrócił się do swojej podwładnej: – Pani minister, pani pozwoli, że skończę.
Takie słowa nie przeszłyby przez gardło żadnemu poprzedniemu szefowi rządu, zwłaszcza Leszkowi Millerowi. Nawiasem mówiąc, ostatnio ma on nowe porzekadło, że prawdziwy mężczyzna nigdy nie kończy, co w opinii specjalistów jest oznaką impotencji.
Ale wróćmy do premiera urzędującego. Czy pierwszy minister chciał skończyć w luźniejszej formule, czy raczej naturalnie. Niestety, niewiele na temat wtorkowego meetingu Rady Ministrów miał do powiedzenia szef gabinetu politycznego premiera: – Nie chcę wychodzić przed szereg i wchodzić w nieswoje buty – Sławomir Nowak wyjaśnił Monice Olejnik.