Akurat jego portret w salonie przybijałem, ale słysząc, co się dzieje, poleciałem do komputera, by dowiedzieć się czegoś więcej. Czy nie podpisał, bo mu się wkład wypisał, czy może po Wiśle zapomniał, jak się nazywa? A w Internecie aż huczy od komentarzy.
"Prezydent ugiął się związkom zawodowym. Podejmując tę decyzję, kierował się krótkowzroczną, wyborczą polityką. Jeśli się nie opamięta, to doprowadzi do paraliżu państwa" – mówi szef Klubu PO. "Prezydent gra na kryzys polityczny, na napięcia. Zakładamy, że mogą być wetowane także ustawy kluczowe z punktu widzenia państwa" – dodaje premier Tusk. "Strategia przeszkadzania, ujadania, nieparlamentarnych zachowań jest realizowana" – grzmi Sławomir Nowak. A Waldy Dzikowski dobija osinowym kołkiem: "To porażka w sensie symbolu. Ustawa była dobra, ale jeśli ktoś z zasady traktuje nas jako przeciwnika, a nie partnera, to tak się musi skończyć".
– Co się dzieje? – pytam się obrazu. Bronisław Komorowski przegrał wojnę peowsko-peowską? A gdzie doradcy, gdzie Nałęcz, gdzie generał? Spokojnie, wszystko się wyjaśniło. Okazało się, że wyświetliły mi się stare komentarze, gdy zastrzeżenia do ustaw zgłaszał jeszcze śp. Lech Kaczyński. A swoją drogą, to były czasy, co? Pamiętacie państwo takiego biznesmena z branży alkoholowej, którego dzisiaj już tylko Monika Olejnik zaprasza? Jakiś ruch założył, zaparcia czy wyparcia, nie pamiętam. W 2009 roku mówił tak: "Nawet jeśli nie widzimy tego jeszcze w kategoriach dróg już oddanych do eksploatacji, to faktem jest, że w tej chwili w Polsce buduje się ponad tysiąc kilometrów autostrad, które pod koniec przyszłego roku czy za dwa lata zostaną oddane do użytku. W przyszłym roku dojdzie następne kilkaset kilometrów". I pomyśleć, że taki Nostradamus zmarnował się jak, nie przymierzając, świński ryj przed mikrofonem. To nie jest kraj dla ludzi zdolnych do wszystkiego.
PS. Zapomniałbym dodać, że znalazłem w końcu komentarze do braku podpisu Komorowskiego. "To jest prawo prezydenta. Nie robiłbym z tego żadnego problemu" – mówi rzecznik rządu Paweł Graś. "Prezydent nie ma obowiązku podpisywać każdej ustawy" – dodaje Stefan Niesiołowski.
Co za ulga, nareszcie chłopaki nie płaczą. Kto by pomyślał, że tacy z nich wyrosną twardziele.