Zaciskanie pasa, racjonalizacja wydatków, wycinanie socjalnego tłuszczu, a także programów feministycznych, gejowskich i ekologicznych z rządowych budżetów Francji, Czech, Hiszpanii, Niemiec jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki przeformatowało europejską lewicę. Z postępowej w zaściankową. Z ponadnarodowej w nacjonalistyczną i antyunijną.
Ostatnie wybory na Słowacji to tylko przygrywka do ideologicznego trzęsienia ziemi. Zmiana warty po rezygnacji prawicowego premiera w Rumunii, rosnąca popularność kandydata socjalistów we Francji, socnarodowe nastroje przed wyborami lokalnymi w Niemczech. Nowa lewica nie ma zwykłych programów lewicowych. Wyższe podatki, monitorowanie zarobków bankierów, parytety, dodatki za bycie kobietą, dopłaty do wakacji dla bezrobotnych – wolne żarty! Nowoczesna lewica francuska żąda zerwania paktów unijnych, słowacka chce ograniczenia brukselskiej jurysdykcji i własnych praw pracowniczych, a do tego żadnej wymuszanej konkurencji, nie mówiąc już o solidarności z ludem pracującym Grecji czy Portugalii – to odrażający koncept również dla niemieckiego proletariatu. Hiszpańska lewica, która jak gąbka chłonęła zawsze nawet najgłupsze unijne programy europejskiego postępu, w weekend wyległa na ulice w obronie suwerenności.
Chwila nieuwagi i naszemu PiS bliżej się zrobiło do Roberta Fico i Francois Hollande'a niż do Le Pena, o Angeli Merkel i Nicolasie Sarkozym nawet nie mówiąc. SLD z oficjalną metamorfozą pewnie czeka pewnie na zjazd socjalistów, ale już znalazł się w antyzielonej koalicji przeciwnej podnoszeniu progów CO
2
.