Nie ma wątpliwości, że był to akt terrorystyczny – bostoński bieg odbywa się w Dniu Patriotów, jednym z najważniejszych świąt Nowej Anglii, święcie państwowym w stanie Massachusetts. Jest to dzień wolny od pracy, szkoły. Na trasie pół miliona kibiców i prawie 30 tys. zawodników. W takim dniu, w tak wielką grupę ludzi łatwo uderzyć. Jak się okazuje, zbyt łatwo.

Kilka razy stawałem na starcie biegu maratońskiego. W tłumie radosnych biegaczy. Kilka razy w naszym polskim Dniu Niepodległości. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym, czy jestem bezpieczny. Ważna była moja manifestacja patriotyzmu. Dziś wiem, że – niestety - bezpieczny nie jestem.

Bieganie daje mi wolność – biegniesz przed siebie, czujesz we włosach wiatr, walczysz z własnymi słabościami. Nie interesuje cię świat. Nie interesują cię kryzysy gospodarcze i konflikty zbrojne. Teraz w twoją walkę brutalnie wkroczyli terroryści...

Za moment maratony w Warszawie, Krakowie i wielu, wielu miejscach w Polsce. To co zdarzyło się w Bostonie może też zdarzyć się u nas. Nie możemy się jednak poddać. Trzeba biec do przodu. Z podniesioną dumnie głową!