Jeśli rozgrywka prezydencka rozstrzygnie się w pierwszej turze i wygra w niej zgodnie z wszelkimi przewidywaniami Bronisław Komorowski, PiS znajdzie się w dość kłopotliwej sytuacji. W obecnych sondażach Andrzej Duda wypada znacznie słabiej niż jego partia. Nawet jeśli w czasie kampanii udałoby mu się ten wynik trochę poprawić, wygrana Komorowskiego w pierwszej turze oznaczać będzie większe rozproszenie głosów prawicy. Część zbierze partia Janusza Korwin-Mikkego, część kandydat narodowców. PiS nie będzie miał więc w takiej sytuacji żadnego zysku z wyborów, przeciwnie, może nawet wizerunkowo na tym stracić.
Zupełnie inaczej będzie, gdyby jednak do drugiej tury doszło (pod warunkiem oczywiście, że wszedłby do niej Duda). Partia Jarosława Kaczyńskiego uzyskałaby wtedy szansę pokazania, że jest realną alternatywą dla PO. Kandydat PiS mógłby w niej dostać nawet 40 proc. głosów – a więc znacznie więcej, niż dziś w sondażach osiąga PiS. Tak dobry wynik Andrzeja Dudy wzmocniłby jego partię przed wyborami parlamentarnymi, może nawet pozwoliłby Prawu i Sprawiedliwości przebić szklany sufit, jakim jest dziś poziom 35 proc. głosów. A to mogłoby oznaczać porażkę Platformy.
Dlatego trudno się dziwić, że PO jest gotowa wyłożyć kilkanaście milionów złotych na kampanię Bronisława Komorowskiego. Działacze tej partii wiedzą, że muszą zrobić wszystko co możliwe, by obecny prezydent wygrał w pierwszej turze.