Nic więc dziwnego, że obóz władzy chciał udowodnić, iż marsz zakończył się kompletną klapą frekwencyjną, a jego uczestnicy to wyłącznie ludzie, którzy stracili na odsunięciu Platformy Obywatelskiej od władzy.

Nic też zatem dziwnego, że z kolei organizatorom marszu zależało na udowodnieniu, iż udało im się zmobilizować setki tysięcy manifestantów, by pokazać czerwoną kartkę PiS. Tyle tylko, że rozbieżność pomiędzy danymi organizatorów a danymi podległej rządowi policji jest niepokojąca. Rozdźwięk między liczbą 30 tys. i 240 tys. jest tak kolosalny, że wykracza poza błędy metodologiczne. Mówiąc wprost, ktoś tu mija się z prawdą. I to kłamstwo ma się stać narzędziem politycznym. To bardzo zła wiadomość. Z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że któraś ze stron – być może obie – celowo fałszuje dane, celowo wprowadza opinię publiczną w błąd, by udowodnić swą polityczną tezę.

Niepokojącą konsekwencją tej sytuacji jest kryzys zaufania, który może się okazać katastrofalny dla naszego życia publicznego. Większość obywateli nie ma narzędzi, by samodzielnie ocenić, ile osób demonstrowało w sobotę. Są więc skazani na wiarę. Jeśli wierzą PiS i rządowym mediom, przyjmą liczbę 30 tys. Jeśli są sercem po stronie opozycji, uwierzą w to, iż ulicami Warszawy przeszło ćwierć miliona manifestantów. Zamiast wzmacniania wspólnoty mamy dewastującą dla kapitału społecznego rosnącą nieufność, która się zemści i na rządzących, i na opozycji.

Od kilku miesięcy wielu komentatorów alarmuje, że spór polityczny i związany z nim kryzysy konstytucyjny jest niebezpieczny dla wszystkich. Państwo prawa działa tylko wówczas, gdy istnieje jeden powszechnie uznawany system prawny. Dziś mamy dwie rzeczywistości prawne. Kolejne instytucje deklarują lojalność a to wobec Trybunału Konstytucyjnego, a to wobec obozu władzy. W sobotę jednak można było zobaczyć, że ta dwoistość dotyczy nie tylko spraw prawnych.

Czyżbyśmy mieli w Polsce dwie równoległe arytmetyki – rządową i opozycyjną? Czy teraz kolejne samorządy będą przyjmować uchwały określające, jaka ich zdaniem była liczba manifestantów? Powiedzą państwo, że ironizuję? Owszem, ale sytuacja wcale nie jest śmieszna. Bo tak rozbitą Polskę będzie bardzo trudno posklejać.