Od kilku tygodni na Zachodzie dominuje dość prosta narracja. Oto po spektakularnym zwycięstwie nad skrajną prawicą Emmanuel Macron, wcielenie europejskiego Johna Kennedy'ego, za chwilę wraz z Angelą Merkel odbuduje Unię. Ci, którzy się do tej szarży nie przyłączą, trafią na śmietnik historii, a przynajmniej zostaną zepchnięci na margines integracji. Takiego zbiorowego samobójstwa już dokonali Brytyjczycy. Teraz w tym samym kierunku idą Polska i inne kraje Europy Środkowej, które traktują zjednoczoną Europę jak „supermarket", budują autorytarne państwa i nie potrafią okazać wdzięczności za fundusze strukturalne, przyjmując uchodźców z brukselskiego rozdzielnika.
Jednak dwa sondaże przeprowadzone przez waszyngtońską fundację Pew i londyński Chatham House, jedne z najbardziej renomowanych instytucji na świecie, pokazują, że obraz jest o wiele bardziej skomplikowany. Oto okazuje się, że więcej Polaków (74 proc.) niż Francuzów (56 proc.) popiera integrację, tyle samo zaś ankietowanych nad Wisłą (77 proc.) co nad Sekwaną (75 proc.) uważa, że to Warszawa i Paryż, a nie Bruksela, powinny decydować, ilu przyjąć imigrantów spoza Europy.
Wychodzi też na to, że wizja odrodzonego francusko-niemieckiego tandemu, który ma przeprowadzić głęboką reformę strefy euro (odrębny budżet, parlament i minister finansów), wywołuje o wiele większe przerażenie na południu Europy niż w Polsce. Nauczonych, co oznacza zaciskanie pasa pod nadzorem Berlina, 89 proc. Greków, 69 proc. Włochów i 68 proc. Hiszpanów uważa, że „Niemcy mają zbyt duże wpływy w Unii", podczas gdy tylko 54 proc. Polaków jest takiego zdania.
Bo wbrew temu, co lubią powtarzać zachodni dyplomaci i dziennikarze, problem, przed jakim staje Unia, nie sprowadza się do Orbána i Kaczyńskiego. Jest o wiele głębszy. Po latach forsownej globalizacji, szybkich zmian społecznych, kryzysu finansowego i masowej imigracji zdecydowana większość Europejczyków czuje się przegrana. Wielu z nostalgią myśli o autorytarnych rozwiązaniach, inni chcą odebrać część władzy Brukseli, eurokratom, którzy nigdy nie odpowiedzieli za porażkę Grecji czy kryzys migracyjny i nie dali sobie odebrać wysokich uposażeń.
30 lat po obaleniu komunizmu mamy więc obraz Polski, która nie tylko dogoniła biedniejsze kraje zachodnie pod względem poziomu życia, ale której społeczeństwo ma zaskakująco zbieżne poglądy z Francuzami, Hiszpanami czy nawet Niemcami. Państwa, które nie ma już powodów słuchać pouczeń Brukseli, ale za to z którym, jak z równorzędnym partnerem, można podjąć próbę odbudowy wiary w Unię Europejską.