W praktyce pieniądze z FPC najpierw płyną do innych funduszy realizujących programy pomocowe, np. Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych czy Funduszu Pracy, potem trafiają bezpośrednio na rynek. Jak wynika z danych Ministerstwa Rozwoju, w ramach tarczy antykryzysowej, czyli bez tarczy finansowej PFR i gwarancji udzielanych przez BGK, do przedsiębiorstw popłynęło już ponad 40 mld zł.
Budowanie buforów
FPC finansuje też zadania realizowane przez ministra zdrowia w walce z pandemią. Za te pieniądze kupowany jest niezbędny sprzęt medyczny dla szpitali i innych podmiotów, testy na koronowawirusa czy doposażenie służby zdrowia w zakresie IT.
Kolejne ok. 15 mld zł z FPC jest już też „zaklepane" – wynika z zapowiedzi polityków. Nawet 12 mld zł ma zostać przeznaczone na nowy instrument wsparcia samorządów – Fundusz Inwestycji Lokalnych, a ok. 3,2 mld zł – na wsparcie branży turystycznej w postaci bonu turystycznego. A co z resztą? Kancelaria Premia nie udzieliła nam odpowiedzi na pytanie o dokładany plan finansowy funduszu.
Zdaniem ekspertów obecnie powinien on budować rezerwy na tzw. czarną godzinę, której ryzyko wyraźnie rośnie. – W czwartek rano usłyszeliśmy od ministra zdrowia o praktycznym zamknięciu 19 powiatów. W ślad za tym natychmiast powinna wystąpić minister rozwoju Jadwiga Emilewicz z propozycjami wsparcia dla przedsiębiorców – komentuje Łukasz Bernatowicz, wiceprezes BCC. – Niestety, nic takiego nie nastąpiło, a przecież można się spodziewać, że takie pełzające, lokalne lockdowny będziemy mieć do końca roku dosłownie co chwilę – dodaje.
Lokalne straty
Jak wynika z informacji resortu zdrowia, w powiatach w tzw. strefie czerwonej wprowadzony zostanie całkowity zakaz organizacji kongresów oraz targów i wydarzeń kulturalnych, a imprezy sportowe mają się odbywać bez publiczności. Zamknięte mają zostać parki rozrywki, siłownie, sanatoria i kina. W lokalach gastronomicznych zostanie wprowadzone ograniczenie liczby klientów – do jednej osoby na 4 mkw., a na weselach i innych uroczystościach rodzinnych będzie mogło być maksymalnie 50 osób.
Nie wiadomo, ile mają potrwać te lokalne obostrzenia, ale firmy, które nie będą mogły działać tak jak dotychczas, z pewnością poniosą straty. – Trzeba pomyśleć, jak wesprzeć tych przedsiębiorców – zaznacza Grzegorz Baczewski, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. – Tym bardziej że wiele dotychczasowych instrumentów już się skończyło lub powoli się kończą – mówi.