WIG20 niemal przez całą poniedziałkową sesję szukał dna, które znalazł dopiero 3,3 proc. pod kreską. Był to też najczarniejszy dzień na GPW od ponad siedemnastu miesięcy,biorąc pod uwagę spadek indeksu. Do pozbywania się akcji przekonały inwestorów fatalne nastoje panujące na pozostałych rynkach akcji, na których zdecydowanie więcej mieli do powiedzenia sprzedający. Fala wyprzedaży objęła w pierwszej kolejności azjatyckie parkiety, by potem dotrzeć do Europy. Kolor czerwony przeważał zarówno na zachodnioeuropejskich giełdach, jak i rynkach z naszego regionu. Spadki nabrały tempa, dydo gry włączyli się amerykańscy inwestorzy, którzy również poddali się negatywnym nastrojom. W efekcie początek notowań za Oceanem przyniósł solidną korektę indeksów na Wall Street, co pociągnęło za sobą w dół pozostałe rynki.