Początek wtorkowej sesji nie napawał optymizmem. Chociaż WIG20 rozpoczął notowania od 0,3 – proc. wzrostu to pierwsze fragmenty notowań wskazywały, że znów inwestorzy są skazani na marazm. Godziny upływamy, a indeksy trwały niemal w martwym punkcie. Po części zachowanie to było usprawiedliwione. W ciągu dnia zabrakło publikacji makroekonomicznych, które byłyby w stanie zmobilizować graczy do bardziej zdecydowanych ruchów. Na szczęście nasz rynek pozostawał obojętny na zachowanie innych giełd. Niemiecki DAX, który na początku sesji również zyskiwał na wartości, około południa znalazł się już pod kreską. W jego ślady poszedł francuski CAC40. Na naszych graczach nie zrobiło to jednak większego wrażenia i GPW żyła swoim życiem. Dopiero wejście do gry inwestorów w Stanach Zjednoczonych ożywiło nasz rynek. Na szczęście wtorkową sesję Amerykanie rozpoczęli od zakupów. To dało impuls do działania bykom również na naszym parkiecie. Po kilkugodzinnym marazmie WIG20 zaczął wyraźnie zyskiwać na wartości. Popyt zwietrzył swoją szansę, dzięki czemu indeks 20 największych spółek zyskał ostatecznie 1,2 proc. Pod kreską dzień zakończyły również pozostałe wskaźniki. WIG50 urósł 0,9 proc. zaś WIG250 0,4 proc. Obroty na całym rynku wyniosły 820 mln zł.

Warszawa była we wtorek przykładem dla innych rynków, które w większości przypadków kończyły notowania spadkami, bądź też na symbolicznych plusach.

Inwestorzy o wtorkowej sesji szybko jednak mogą zapomnieć. W środę do gry wchodzi Rada Polityki Pieniężnej. Dzień później poznamy decyzję Europejskiego Banku Centralnego w sprawie dalszego kształtu polityki monetarnej.