W piątek po południu, po dramatycznej czwartkowej przecenie, akcje spółki Alma taniały przy dużych obrotach o 9 proc., do 4,55 zł.
Po czwartkowych mocnych wzrostach na warszawskiej giełdzie nadzieje inwestorów zostały rozbudzone. Pojawiła się bowiem szansa, żeby i tak udany tydzień, zakończyć z jeszcze większym przytupem. I faktycznie początek piątkowej sesji mógł napawać optymizmem. WIG20 już na starcie zyskał 0,2 proc. Od wzrostów dzień zaczęły także inne europejskie rynki. Niestety szybko się okazało, że popyt nie bardzo ma ochotę iść za ciosem. Bierność tą wykorzystały niedźwiedzie i nie minęła jeszcze godzina handlu, a WIG20 znalazł się pod kreską. Na szczęście i podaż nie miała pomysłu jak rozegrać piątkową sesję. W efekcie mijały kolejny fragmenty handlu, a na warszawskim parkiecie byliśmy świadkami niewielkich zmian indeksów i ograniczonej aktywności inwestorów.
Bierność miała też jednak swoje uzasadnienie. Jeszcze zanim na dobre ruszyły notowania było wiadomo, że kluczowym momentem dnia będzie publikacja danych z amerykańskiego rynku pracy. Te pozytywnie zaskoczyły. Wzrost zatrudnienia w sektorze pozarolniczym wyraźnie przebił oczekiwania ekspertów. W efekcie inwestorzy w Europie przystąpili do zakupów. Niemiecki DAX tuż przed zamknięciem zyskiwał ponad 1 proc. Popyt miał również swoje pięć minut na naszym rynku. W pewnym momencie WIG20 zyskiwał 0,5 proc. Na tym jednak się skończyło. Końcówka notowań to powrót do przeciągania liny między popytem, a podażą. Walkę tę ostatecznie wygrały byki. Indeks największych spółek zyskał 0,3 proc. chociaż patrząc na wydarzenia z innych rynków można czuć pewien niedosyt.
Trzeba jednak pamiętać, że warszawski rynek i tak ma za sobą bardzo udany tydzień. Indeks WIG20 zyskał ponad 3,7 proc.