Powracające obawy o przyszłość europejskiej gospodarki sprawiły, że nowy tydzień na światowych parkietach znowu zaczął się na czerwono. Spadki dominowały m.in. na giełdach azjatyckich. Rynek w Tokio zniżkował o 2,17 proc. a Szanghaju o 2,92 proc. Giełda w Hongkongu straciła prawie 3,3 proc. W Europie dzień zaczął się niewiele lepiej. Giełda niemiecka spadała 1,2 proc., londyńska 1,3 proc. a paryska 1,4 proc.
Notowania w Warszawie zaczęły się od wyprzedaży papierów. WIG na otwarciu osiągnął poziom 35921 pkt. co oznaczało 1,72-proc. przecenę. WIG 20 stracił 2,19 proc. i osiągnął 2055 pkt. Oba indeksy pogłębiły dwuletnie minima. Trochę lepiej radziły sobie indeksy średnich i mniejszych spółek, których spadek nie przekroczył 1 proc. Świadczy to o tym, że rodzimi inwestorzy nie są aż tak zdeterminowani w zamykaniu pozycji w akcjach. Warszawską giełdę w dół ciągną największe spółki. KGHM w poniedziałek rano tracił przeszło 5 proc. i jego kurs ponownie spadł poniżej 130 zł. W niełasce były też Pekao i PKO BP tracące ponad 4 proc. Prawie 4 proc. zniżkowały PKN Orlen i Lotos. Z 20 spółek z ekstraklasy po dziesięciu minutach handlu tylko dwie nie traciły na wartości. Spadkom towarzyszyły jednak nieco mniejsze niż w dwóch poprzednich dniach obroty. Po kwadransie ledwo przekroczyły 50 mln zł. To pozytywny sygnał świadczący o tym, że presja podaży zaczyna maleć.
Póki co jednak niedźwiedzie w pełni kontrolują sytuację na parkietach. Na trwałą zmianę trendu nie ma szans dopóki decydenci odpowiadający ze światowe finanse nie zdecyduję się na radykalne kroki niezbędne do uzdrowienia gospodarki. To, co czynili do tej pory były jedynie doraźnymi działaniami i łataniem największych dziur. Nie przekreśla to jednak szans byków na chwilowe przejęcie kontroli nad parkietami. Może do tego dojść już w tym tygodniu. Giełdom, po serii brutalnych ciosów, należy się odreagowanie. Jego skala nie zniweluje jednak wcześniejszych strat, które są zbyt głębokie do odrobienia w kilka dni.
Na rynku walutowym złoty, po piątkowym mocnym odbiciu (dzięki interwencji BGK i NBP), w poniedziałek rano tracił na wartości ponad 1 proc. do euro, franka i dolara. Wspólna waluta kosztowała 4,4260 zł, frank 3,6310 zł a dolar 3,2960 zł.