Wydawało się, że środa przyniesie odreagowanie po 2,5-proc., wtorkowym spadku notowań WIG20. Sesja zaczęła się wprawdzie od lekkiej zwyżki, ale marne +0,3 proc. to wszystko na co było stać warszawskie byki. Jeszcze przed południem indeks dużych spółek zanurkował pod kreską i na półmetku sesji był już 0,2 proc. na minusie. Skala przeceny byłaby zapewne większa, gdyby nie dobre dane z Niemiec. Okazało się bowiem, że produkcja przemysłowa wzrosła w marcu, w ujęciu miesiąc do miesiąca, o 0,5 proc., a analitycy spodziewali się spadku o takiej samej skali. Wygląda jednak na to, że cały czas pierwsze skrzypce w kształtowaniu rynkowych nastrojów odgrywają USA i Chiny. Nagły, negatywny zwrot w ich negocjacjach jest przyczyną pogorszenia nastrojów i dopóki relacje między tymi krajami znów się nie ocieplą, dopóty trudno oczekiwać zieleni na parkietach. Zwłaszcza, że Komisja Europejska opublikowała wczoraj nowe prognozy makroekonomiczne, z których wynika, że tempo wzrostu gospodarki strefy euro będzie niższe niż wcześniejsze oczekiwania i wyniesie 1,2 proc. w 2019 r. oraz 1,5 proc. w 2020 r.