Jak wynika z danych Komisji Nadzoru Finansowego, w I kw. br. domy maklerskie zarobiły na czysto 122,7 mln zł. Wynik ten może robić wrażenie, jeśli zestawi się go z osiągnięciami z 2014 r. Wówczas w analogicznym okresie domy maklerskie wykazały 50 mln zł zysku netto.
„Diabeł tkwi jednak w szczegółach" – mówią zgodnie brokerzy, którzy przyglądali się opublikowanym liczbom. I nie sposób nie przyznać im racji. To, co najbardziej martwi maklerów, to fakt, że gdyby skupić się tylko na podstawowej działalności, musieliby dokładać do biznesu. W I kw. branża na działalności maklerskiej poniosła stratę w wysokości 20,9 mln zł. Rok temu różowo też nie było, ale na działalności podstawowej brokerzy zarobili 506 tys. zł.
– Choćbyśmy stawali na głowie, to bez koniunktury na GPW, bez powrotu inwestorów na parkiet wyniki publikowane przez KNF będą co kwartał wyglądały podobnie. Na szczęście w II kw. ruszył się trochę rynek IPO, inwestorzy zarobili na kilku ostatnich debiutach, więc można być umiarkowanym optymistą, szczególnie że wciąż jesteśmy w środowisku niskich stóp procentowych – mówi jeden z szefów dużego domu maklerskiego
Jak to możliwe, że na działalności maklerskiej branża zaliczyła stratę, a mimo to cały wynik netto jest wyższy niż rok temu? Lwią część zysków generuje aktywność własna biur. Zysk z tytułu operacji instrumentami przeznaczonymi do obrotu wyniósł 100,2 mln zł. Rok temu było to 12,8 mln zł. Zysk z operacji instrumentami przeznaczonymi do sprzedaży wyniósł 42,3 mln zł wobec 30,7 mln zł w I kw. 2014 r.
Dla maklerów to marne pocieszenie. Czy w końcu nadejdą dla nich lepsze czasy?