Szef resortu finansów Jacek Rostowski podporządkował nowe założenia zawarte w programie jednemu celowi – zejściu z poziomem deficytu finansów publicznych do 1 proc. PKB w 2011 roku. Według obowiązującego programu, który przygotowała poprzednia szefowa resortu finansów Zyta Gilowska, ścieżka obniżania deficytu miała być łagodniejsza, w 2010 r. miał on wynosić 2,5 proc. PKB. Jeśli Bruksela zaakceptuje plany naszego rządu i potwierdzi wynik deficytu za 2007 rok poniżej 3 proc. PKB, mamy szansę na zdjęcie z nas procedury nadmiernego deficytu i odliczenia kosztów przeprowadzonej reformy emerytalnej.

Plan ma się powieść pod warunkiem przeprowadzenia reform aktywizujących zawodowo osoby po pięćdziesiątce i restrukturyzacji wydatków. W konsekwencji niższe mają być potrzeby pożyczkowe kraju, a dług publiczny zmniejszy się o 4 pkt proc. Na koniec 2007 r. przekraczał on 511 mld zł. W obecnym programie konwergencji miał wolno wzrastać z 47 proc. w 2007 r. do 47,8 proc. PKB w 2010 r.

Szacunki resortu finansów dotyczące wzrostu gospodarczego zakładają, że nie spadnie on w kolejnych latach poniżej 5 proc. PKB, zaś inflacja będzie się obniżać do 2,5 proc. w 2010 r.

Na podstawie tych danych ministerstwo zacznie też opracowywać założenia do budżetu na 2009 r. Wczoraj opublikowało rozporządzenie określające sposób, tryb i terminy opracowywania materiałów do projektu. Resorty i instytucje rządowe muszą przygotować plany swoich wydatków w tradycyjnym ujęciu oraz w układzie zadaniowym na dany rok budżetowy i dwa kolejne lata. Mają na to 21 dni. – Za wcześnie jest, aby podać, o ile mogą wzrosnąć dochody i wydatki w 2009 roku – wyjaśniła wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska. – Nie wykluczam też, że do czasu ustalenia założeń zmienią się nasze przewidywania wzrostu PKB czy inflacji.