Rz: Ile kart płatniczych z segmentu premium może wchłonąć rynek?
Marek Smolarz:
Myślę, że ok. 400 tys. Z badań w innych krajach wynika, że osoby skłonne do posiadania produktów premium to w przybliżeniu 1 proc. populacji. Nie widzę powodu, by Polska miała być pod tym względem wyjątkiem. Dziś ten rynek jest zagospodarowany w niewielkim stopniu, w rękach klientów znajduje się ok. 70 tys. kart premium. Oczywiście obie te wartości są bardzo przybliżone.
Kim są osoby, które jeszcze nie korzystają z tej oferty, chociaż spełniają wszystkie kryteria?
Nawet 100 tys. osób to kadra zarządzająca średniego i wyższego szczebla w firmach, które w ogóle nie korzystają z kart. Świadomość, że karta może być narzędziem pomagającym rozsądnie wydawać pieniądze, wciąż wśród przedsiębiorców jest niewielka. Jednak trzeba też przyznać, że żaden bank nie ma naprawdę dobrej oferty dla tej grupy klientów. Druga grupa to osoby, które mają jedną kartę i używają jej głównie do wypłat z bankomatu. Ogromna popularność takich transakcji jest przedziwną właściwością całego polskiego rynku. Gdy 10 lat temu zaczynałem pracę w Diners Club Polska, firma obsługiwała 400 kart, a prawie 60 proc. obrotu stanowiły wypłaty z bankomatów. Dziś mamy ok. 30 tys. aktywnych kart, ale wciąż prawie 40 proc. wartości transakcji przypada na bankomaty. A nasz produkt jest pomyślany tak, by służył głównie do płacenia, a nie do wypłat gotówki. Warto wreszcie zabiegać o klientów, którzy mają jedną kartę kredytową. Nie namawiam do noszenia w portfelu całej talii, ale uważam, że menedżer czy właściciel firmy podróżujący po świecie dla własnego bezpieczeństwa powinien mieć ze sobą trzy karty trzech różnych systemów.