W ubiegłym roku tłumy Brytyjczyków ruszyły na przedświąteczny podbój sklepów w USA ze względu na najniższy od 26 lat kurs dolara wobec funta. W tym roku sytuacja jest odwrotna. To funt doświadczył ogromnego osłabienia i kurs wobec dolara kształtuje się w granicach 1,5.

Brytyjscy sprzedawcy czekają więc niecierpliwie na falę amerykańskich turystów i konsumentów skuszonych niskimi cenami. Jednak cały czas nie widać napływu ani Amerykanów, ani obywateli Eurolandu, których waluta także znacznie się osłabiła wobec funta. Co prawda niektórzy brytyjscy sprzedawcy zaobserwowali wzrost liczby klientów odwiedzających sklepy, ale wpływ tego zjawiska na gospodarkę jest nieznaczny. Konsumenci z USA i Europy kontynentalnej nie zamierzają ulegać gorączce zakupów ze względu na problemy z zaciąganiem kredytów i obawy o utratę pracy.

- Konsumenci są wrażliwymi bestiami – mówi Geoffrey Dicks z Royal Bank of Scotland – Amerykanie nie podróżują, ani nie robią zakupów, jeśli obawiają się utraty pracy.

Brytyjskie sklepy i agencje turystyczne wykorzystują kurs walutowy jako narzędzie reklamowe, aby zachęcić do przybycia tych, którzy mogą sobie pozwolić na zagraniczne zakupy. Narodowa agencja turystyczna Visit Britain reklamuje się na swoich [link=http://www.visitbritain.us] stronach internetowych takim oto sloganem[/link]: [b]Funt już nie ma się do dolara, jak 2:1! Wielka Brytania jest dla Amerykanów o 20 proc. tańsza, niż w wakacje. Jeśli planujesz wycieczkę na Wyspy, to teraz jest na to najlepszy czas. [/b]

Agencja przyznała, że zalała amerykańskie agencje turystyczne materiałami reklamowymi, w których podkreślone są liczne korzyści wynikające ze słabego funta.