Dmitrij Miedwiediew podał najnowsze dane z rosyjskiego rynku pracy: Od października w Rosji liczba oficjalnie zarejestrowanych z prawem do zasiłku bezrobotnych zwiększyła się o 20 proc. i wynosi 1,5 mln ludzi. W sumie bezrobotnych Rosjan jest już ponad 5 mln.
- Nie wszyscy z nich trafiają na giełdy pracy i do urzędów. Rośnie szara strefa - mówił rosyjski prezydent.Najgorzej jest w Czeczenii, Dagestanie i Ałtajskim Kraju, gdzie stopa bezrobocia sięga 50 proc. Na drugim biegunie pozostaje Moskwa, w której wciąż pracy nie brakuje.
W tym roku rząd przeznaczył 43 mld rubli (1,5 mld dol.) na subsydiowanie programów aktywizacji bezrobotnych. Miedwiediew zapowiedział związkowcom, że trwa stały monitoring sytuacji i w razie potrzeby można będzie uruchomić dodatkowe środki.
Tymczasem prawdziwym problemem rynku pracy w Rosji nie jest na razie bezrobocie, ale nie płacone miesiącami pobory. Dziś Rosyjski Urząd Statystyczny podał, że zaległości płacowe pracodawców sięgały na początek stycznia 4,67 mld rubli (156 mln dol.). To o prawie 40 proc. więcej niż przed miesiącem. Najwięcej zalegają swoim pracownikom firmy budowlane, placówki kultury, firmy z branży rolnej i transportowe.
Na wypłaty czeka w sumie ponad 300 tys. Rosjan. Połowa to pracownicy przemysłu, 17 proc. - rolnictwa, 8 proc. - budownictwa i 7 proc. transportu. Najwięcej zalegają firmy z Krasnojarskiego Kraju, Czeczenii, Chabarowskiego Kraju. Ale dużo także z Obwodu Moskiewskiego ( 4 proc. wszystkich zaległości) i tutaj chodzi przede wszystkim o firmy budowlane, które z powodu bankructw deweloperów same znalazły się na krawędzi upadłości.