– Na świecie zapanowała moda na Polskę. Firmy nagle zauważyły dobry stan naszej gospodarki, to, że Polska jest dużym krajem, a co dziesiąty student w Europie jest Polakiem – mówi Sławomir Majman, prezes Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych.
Gdyby wszystkie inwestycje negocjowane przez PAIiIZ wypaliły, powstałoby prawie 35 tys. miejsc pracy – wynika z informacji „Rzeczpospolitej”. – Zazwyczaj sukcesem kończy się ok. 60 proc. projektów – przyznaje Majman. Wśród negocjowanych projektów najwięcej związanych jest z branżą motoryzacyjną, i to zarówno produkcją komponentów, jak i samochodów. Ich liczba wzrosła z 16 rok temu do 25 obecnie.
Coraz więcej zagranicznych firm chciałoby także w Polsce zainwestować w produkcję wyspecjalizowanych urządzeń elektronicznych (wzrost z 1 do 13 projektów).
Wzmożone zainteresowanie zagranicznych koncernów rozwojem działalności w naszym kraju widać było wyraźnie już w pierwszym półroczu. Z najnowszych danych Narodowego Banku Polskiego wynika, że w tym okresie zagraniczne firmy zainwestowały nad Wisłą prawie 6,3 mld euro (rok wcześniej kwota ta sięgała 3,5 mld euro). – Znaczący napływ inwestycji bierze się stąd, że skończył się kryzys. Firmy, np. w Azji, przyjęły strategię, by kupować teraz, gdy jest taniej – mówi „Rzeczpospolitej” Adam Żołnowski z PwC, były szef PAIiIZ. – Ale też w Polsce jest unikalny system zachęt dla inwestorów. Jeśli porównują oni lokalizacje w Europie Środkowo-Wschodniej i w Polsce, gdzie mogą dostać w gotówce 30 proc. tego, co zainwestują, to czasem aż trudno im w to uwierzyć. Program „Innowacyjna gospodarka” się sprawdza – dodaje.
Niebawem może się to skończyć. Ministerstwo Finansów chce drastycznie ograniczyć dostęp zagranicznych firm do zachęt. Pomiędzy Ministerstwem Gospodarki, przyjaznym inwestorom, a resortem finansów trwa o to ostry spór. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że na początku września – na polecenie premiera – ma zostać wypracowany wspólny projekt obu resortów nowego podejścia do zachęt finansowych oferowanych inwestorom.