- Nawet jeżeli powstanie rząd skłonny do dalszej współpracy z troiką, spodziewamy się, że w średnim terminie najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest uporządkowane wyjście Grecji ze strefy euro. Jeżeli zostanie zbudowany odpowiedni "kordon sanitarny" wokół Grecji, polityczna decyzja o wyrzuceniu kraju z eurolandu jest prawdopodobna. Szacujemy jej prawdopodobieństwo na 60 proc. w ciągu roku lub dwóch lat - wskazuje Maja Goettig, główna ekonomistka KBC Securities.
Zwycięstwo wyborcze partii popierającej dalsze cięcia oszczędnościowe bynajmniej nie oznacza, że Grecja została uratowana. Kraj jest wciąż pogrążony w recesji, a do 30 czerwca musi zobowiązać się wobec troiki do nowych wyrzeczeń. Antonis Samaras, przywódca zwycięskiej Nowej Demokracji, zapowiada jednak,że będzie renegocjował pakiety pomocowe dla Grecji. Nie wykluczone, że troika wykaże tym razem elastyczność, ale czasu na negocjacje jest mało. Część analityków nie wyklucza więc, że za kilka dni sytuacja w Grecji znów może zacząć niepokoić rynki. - Samaras powiedział, że on także jest zwolennikiem renegocjacji niektórych warunków udzielenia Grecji pomocy finansowej, co oznacza, że nie można wykluczyć tymczasowego wstrzymanie finansowania w ramach troiki - uważa Blum.
Nawet jeżeli tym razem uda się ominąć rafę w postaci komplikacji rozmów z troiką, to w długim terminie przyszłość Grecji nie rysuje się wesoło. Analitycy Citigroup po wyborach nie zmienili swojej oceny ryzyka wyjścia Grecji z eurolandu. Według nich, w następnych 12-18 miesiącach wynosi ono 50-75 proc.
Bank Morgan Stanley szacował to prawdopodobieństwo na 35 proc. Teraz spodziewa się, że w krótkim terminie ono spadnie. Później jednak sytuacja może się znowu zaostrzyć. - Wypłacalność Grecji jest daleka od pewności. W przyszłym roku mogą pojawić się próby dalszej renegocjacji pakietów pomocowych. Wzrośnie wówczas ryzyko bankructwa Grecji i jej wyjścia ze strefy euro - twierdzą analitycy Morgan Stanley.