Koszt tzw. CDS dla polskich obligacji wynosił wczoraj po południu 99,75 pkt bazowych. To nieco wyżej niż estońskich (98 pb), ale mniej od francuskich (108 pb). CDS to instrumenty finansowe mające ubezpieczać inwestorów od ryzyka bankructwa dłużnika. Teoretycznie im większy koszt CDS, tym większe ryzyko niewypłacalności danego państwa lub spółki. Nasze CDS są obecnie najtańsze od wiosny 2010 r.
Wyraźnie ucieszyło to ministra finansów Jana Rostowskiego. „Dobra wiadomość. Dalszy wzrost wiarygodności Polski" – napisał na Twitterze (poświęcił temu zdarzeniu aż cztery wpisy).
Rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich spadła w czwartek natomiast do 4,53 proc., czyli najniższego poziomu od października 2005 r. Tutaj trudno nam się porównywać z Francją, której dziesięciolatki miały wczoraj rentowność wynoszącą zaledwie 2,08 proc., i nawet z Czechami (rentowność 2,3 proc.), ale i tak nasz dług cieszy się coraz większym zainteresowaniem inwestorów. Analitycy tłumaczą to m. in. tym, że polskie obligacje dają wciąż zarobić i jednocześnie są dosyć bezpieczne – zwłaszcza na tle papierów państw z peryferii strefy euro.
– To całkiem naturalne, że koszt polskich CDS spada. Polska należy do krajów, które są coraz lepiej postrzegane, jeśli chodzi o jakość ich długu. Zwłaszcza gdy inwestorzy porównują fundamenty z państwami strefy euro. Widać więc odpływ pieniędzy inwestorów z krajów eurolandu do bardziej rozwiniętych rynków wschodzących, takich jak Polska czy Czechy – mówi „Rz" Michael Ganske, ekonomista z Commerzbanku we Frankfurcie. Jego zdaniem można mówić, że jest to pozytywny skutek kryzysu w eurolandzie dla Polski. – Inwestor, który lokował jak dotąd pieniądze w dług państw strefy euro, nie będzie miał problemu z zainwestowaniem ich w polskie obligacje. Ale w papierach ukraińskich, indonezyjskich, ekwadorskich czy wenezuelskie już raczej ich nie ulokuje – twierdzi Ganske.
Złoty lekko umocnił się wczoraj po południu wobec dolara. Za amerykańską walutę płacono blisko 3,16 zł, co było m.in. związane z publikacją lepszych od prognoz danych z amerykańskiego rynku pracy. Piątek może być pod tym względem „ciekawszy". – Kolejnym impulsem, który może zaważyć na notowaniach złotego, będzie piątkowe wystąpienie premiera Tuska – oczywiście, jeżeli ukażą się w nim rozwiązania, które będą mogły mieć rzeczywiste przełożenie na perspektywy gospodarki – ocenia Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.