"Być przeciwko Europie jest modne" - czytamy w komentarzu opublikowanym na łamach niemieckiej gazety. "Tak samo, jak modne jest być przeciwko Niemcom - we Włoszech czy Grecji, ale też we Francji, gdzie straszne pojęcie +pangermanizm+ pojawia się w gazetach" - pisze autor komentarza. Z kolei jedna z brytyjskich gazet lewicowych ocenia, że kanclerz Angela Merkel jest bardziej niebezpieczna niż prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad.
Przyznanie UE Pokojowej Nagrody Nobla jest - zdaniem "SZ" - dobrą okazją do "sesji terapeutycznej". Aktualna pozostaje uwaga Jeana Monneta, że lepiej jest, gdy kraje Europy kłócą się przy stole obrad, niż gdyby prowadziły przeciwko sobie wojnę. "Ta alternatywa brzmi jednak tak, jakby pochodziła z przedwczoraj" - ocenia komentator. Europa jest już znacznie dalej i nie musi odwoływać się do groźby konfliktu zbrojnego jako najbardziej niebezpiecznej opcji.
UE jest silna i tak atrakcyjna, że wszystkich, którzy nie są jej członkami, przyciąga jak magnes - czytamy w "SZ". Europa jest przykładem sukcesu, dlatego wszystkie kraje Europy Środkowej chciały po rozpadzie bloku wschodniego wejść do wspólnoty, a teraz zabiegają o to kraje bałkańskie, upatrując w przynależności do UE gwarancji bezpieczeństwa i dobrobytu.
"Potrójny kryzys, na który składają się zadłużenie, słaba konkurencyjność i złe reguły postępowania, stawia na porządku dziennym pytanie: czy chcemy Unii za wszelką cenę? Nie tylko w dobrych, ale i w złych czasach?" - czytamy w "SZ". "Europa obecnie raczej zabiera niż daje, przynajmniej jeśli chodzi o pieniądze" - podkreśla komentator.
Kryzys jest dobrą okazją, by spojrzeć dokładniej na stan wspólnoty. "Dostrzec można poważny stopień erozji, małoduszność i egoizm" - stwierdza "SZ". "Przerażający jest w Unii brak poczucia wspólnoty" - ubolewa komentator, dodając, że nie UE lecz państwo narodowe uważane jest przez ludzi za gwarancję bezpieczeństwa. To wszystko świadczy o tym, że Europa wzięła zbyt dużo na swoje barki - czytamy w "SZ"