Zasada, że w Rosji najlepiej się wychodzi na państwowej posadzie nie zmieniła się od czasów carskich. Choć menadżerów wśród urzędników prezydenta i premiera próżno szukać, to zarobkami mogą rywalizować. Władza jest dla swoich wiernych sług łaskawa, o czym świadczy dzisiejszy artykuł Forbes'a. Dyrektor departamentu prezydenckiej administracji, który w 2012 r zarabiał 125 tys. rubli miesięcznie (13 tys. zł) i to bez premii kwartalnej, od tego roku ma już 300-330 tys. rubli (31-34 tys. zł).
Płace zastępców zwiększyły się ze 100 tys. rubli do 250 tys. rubli, a asystent wicepremiera (czyli osobista sekretarka) dostaje teraz 190 tys. rubli (20 tys. zł) zamiast 70-90 tys..Putin zaraz po objęciu urzędu prezydenckiego po raz trzeci, podpisał rozporządzenie podnoszące zarobki wiernej gwardii.
Eksperci Forbes'a podkreślają, że podniesione zarobki administracji prezydenckiej i aparatu rządowego rażąco kontrastują z placami w ministerstwach i agencjach rządowych. Można się więc spodziewać kolejnych podwyżek w niedługim czasie. Potrzeba na to dodatkowo 2,3 mld rubli rocznie (70 mln dol.).