- Na koniec czerwca w Kancelarii Sejmu zatrudnionych było 1152 aktywnych pracowników. 412 z nich było uczestnikami PPK – poinformowała Kancelaria Sejmu w odpowiedzi na pytanie ekonomisty Rafała Mundrego, zadane w trybie dostępu do informacji publicznej.
Oznacza to, że z udziału w programie zrezygnowało ponad 64 proc. pracowników Kancelarii, zostało w nim zaś niespełna 36 proc. z nich.
To wynik gorszy niż w instytucjach odpowiedzialnych za przygotowanie i wdrożenie PPK. W Komisji Nadzoru Finansowego do programu zgłosiło się 68 proc. uprawnionych do tego pracowników, w Ministerstwie Finansów – 61 proc., w Ministerstwie Rozwoju – 77 proc., a w Polskim Funduszu Rozwoju aż 100 proc.
Generalnie jednak poziom partycypacji w PPK rozczarował. Po zakończeniu wdrażania tego programu okazało się, że pozostało w nich jedynie 28,8 proc. pracowników firm, które uruchomiły go u siebie. Największy odsetek pracowników, bo blisko 40 proc., zapisało się do PPK w największych firmach (zatrudniających ponad 250 osób). W najmniejszych waha się on między 21 a 22 proc. Partycypacja byłaby jeszcze niższa, gdyby PFR, który odpowiada za wdrożenie programu, wziął pod uwagę wszystkich pracowników uprawnionych do udziału w programie, czyli 11-11,5 mln, a nie tylko tych z firm, które uruchomiły PPK.
Z danych PFR wynika, że ponad 680 tys. spośród niemal 939 tys. firm nie uruchomiło programu. W większości były to najmniejsze firmy, które zatrudniają od 1 do 9 pracowników. Większość z nich zrobiła to przy tym zapewne zgodnie z prawem, bo PPK można nie uruchamiać jeśli przeciwni temu są wszyscy pracownicy. PFR teraz to sprawdza.