Komentatorzy światowych mediów zwracają jednak uwagę, że tegoroczne spotkanie najbardziej wpływowych ludzi biznesu i polityków zakończyło się bez większych osiągnięć.
Większość dyskusji skupiała się wokół chwiejącego się systemu finansowego i tego, jak go uzdrowić. Dziennikarz „Financial Times” zauważył, że nawet protestujący na ulicach Davos rozdawali ulotki nawołujące do większej przejrzystości branży finansowej, a nie jak w poprzednich latach wzywające do rozwiązania problemu ubóstwa czy zaprzestania wojen.
Obserwatorzy Forum mają wątpliwości, czy banki odniosły sukces lobbingowy w Davos. Po części dlatego, że branża finansowa musi walczyć teraz na wielu frontach. Jedna ze spraw, które dominowały w dyskusjach w szwajcarskim kurorcie, dotyczyła transakcji z użyciem środków własnych banków (ang. proprietary trading), a nie środków klienta. Amerykańska administracja Baracka Obamy rozważa zakazania takiej działalności przez banki oferujące depozyty.
Jednak większość bankowców zdecydowanie sprzeciwia się temu pomysłowi. – Sprawa jest w takcie rozpatrywania przez Komitet Bazylejski. Powinniśmy prowadzić uporządkowane działania, w których główną rolę odgrywają instytucje nadzorcze, organizując dialog z branżą bankową. Inaczej będzie chaos – powiedział Frédéric Oudéa, prezes Société Générale.
Bob Diamond z Barclays Capital mówił o „bardzo negatywnym” wpływie, jaki spowodują amerykańskie ograniczenia banków; Josef Ackermann z Deutsche Banku mówił o „kosztach kakofonii” związanych z nieskoordynowanymi propozycjami; Sadeq Sayeed, prezes Nomura w Europie, na Środkowym Wschodzie i w Afryce, ostrzegał zaś: – Wiele pojawiających się propozycji dotyczących nowej polityki czy podatków dla sektora bankowego jest po prostu niedopieczona.