Komitet Stały Rady Ministrów zaakceptował na czwartkowym posiedzeniu projekt nowelizacji ustawy o specjalnych strefach ekonomicznych. Nie kończy to jednak trwających ponad rok prac nad zmianami przepisów obejmujących inwestorów. Jak powiedziała "Rz" Teresa Korycińska, wicedyrektor Departamentu Instrumentów Wsparcia w Ministerstwie Gospodarki, potrzebne są jeszcze dodatkowe analizy. Zostaną przedstawione z początkiem maja Radzie Ministrów, która ma dokonać ostatecznej akceptacji projektu. Ale w jakiej wersji ustawa trafi do Sejmu - nie wiadomo.

Otóż przygotowany przez Ministerstwo Gospodarki projekt wzbudził liczne wątpliwości Ministerstwa Finansów, które obawia się zbytniej liberalizacji obowiązujących obecnie przepisów. Chodzi m.in. o głębokość dopuszczalnych cięć w planowanej wielkości zatrudnienia, do której firmy zobowiązały się podpisując umowy inwestycyjne. Kryzys sprawił, że część z nich ograniczyła produkcję i z uwagi na konieczność cięcia kosztów nie może dotrzymać zadeklarowanej ilości etatów. Nowa ustawa początkowo miała pozwolić na ograniczenie nawet do 40 proc., później zmniejszono dopuszczalna redukcję o połowę i taka wielkość znalazła się ostatecznie w projekcie. Prawdopodobnie będzie jednak przedmiotem dyskusji.

Drugi sporny problem to zasady inwestycji na gruntach prywatnych i rozszerzania stref o takie tereny. Dzisiejsze warunki są bardzo restrykcyjne i wymagają od inwestorów wysokich nakładów i znacznego zatrudnienia, co na część firm może działać odstraszająco. Spółki administrujące strefami obawiają się nawet, że zamiast złagodzenia, może dojść wręcz do zaostrzenia istniejących przepisów. Konsekwencje byłyby fatalne, bo jak wcześniej wyliczyło Ministerstwo Gospodarki, ewentualne obostrzenia mogłyby zablokować inwestycje warte przeszło 17 mld zł, a w konsekwencji utworzenie blisko 30 tys. nowych i utrzymanie 20 tys. dotychczasowych miejsc pracy.

Wiele wskazuje, że uchwalenie nowej ustawy "strefowej" nie nastąpi szybko. Prezesi stref, w razie niekorzystnego obrotu sprawy, czyli przyjęcia przez rząd przepisów niekorzystnych dla inwestorów, zapowiadają lobbing o ich zmianę w komisjach sejmowych. To oznaczałoby dalsze przedłużanie funkcjonowania obecnych przepisów, dalece nieprzystających do obecnej sytuacji gospodarczej. Z drugiej strony pojawiaj się głosy, że nowelizacji w obecnym kształcie lepiej byłoby wcale nie wprowadzać. Można w tej sytuacji zakładać, że ustawa, którą przygotowywano z myślą wspomożenia firm poturbowanych kryzysem, z pierwotnym celem raczej niewiele będzie miała wspólnego.