Do prac nad technicznymi szczegółami pakietu klimatycznego przystąpili właśnie unijni ministrowie ochrony środowiska. Polska podtrzymała wczoraj w Luksemburgu swoje stare postulaty: „nie” dla obowiązku kupowania 100 procent zezwoleń na emisję CO2 dla elektrowni już od 2013 roku. Po raz pierwszy usłyszeliśmy, że są szanse na ich realizację. – Wcześniej słyszeliśmy ogólne, nic niemówiące formułki, że to ważne i trzeba się pochylić nad problemem. Teraz zaczęło się myślenie nad konkretnymi rozwiązaniami. Bo jest groźba weta – mówił dziennikarzom Maciej Nowicki, minister ochrony środowiska.
Jeszcze do ubiegłego tygodnia nikt nie musiał poważnie traktować polskich problemów z pakietem klimatycznym. Wiadomo bowiem, że decyzja o jego przyjęciu zapada większością głosów na posiedzeniu radzie ministrów. Polska musiałaby więc znaleźć grupę sojuszników, by zablokować przepisy, które mogą spowodować wzrost cen energii elektrycznej w naszym kraju o ponad 70 proc. Jednak polska ofensywa na ostatnim szczycie unijnym doprowadziła do przeniesienia pakietu klimatycznego na wyższy poziom polityczny. Cokolwiek ustalą ministrowie, będzie wymagało jeszcze zatwierdzenia przywódców państw i rządów na szczycie w połowie grudnia. A tam panuje zasada jednomyślności, co daje Polsce faktycznie prawo weta wobec pakietu klimatycznego.
Polski pomysł na ulgi dla elektrowni to tzw. benchmarking. Polega na znalezieniu najbardziej efektywnej w UE technologii dla danego rodzaju elektrowni (np. spalającej węgiel kamienny) i przyznaniu darmowych uprawnień dla wszystkich, którzy mają tę najlepszą technologię. Pozostałe firmy płacą za część emisji. – Dla polskich elektrowni to wyzwanie, bo wiele z nich jest przestarzałych. Ale efektem byłaby modernizacja. I ceny energii nie wzrosłyby aż tak znacząco – mówi Nowicki. Alternatywą jest wprowadzenie konieczności kupowania zezwoleń na emisję przez wszystkich, niezależnie od technologii, ale stopniowo (np. w 2013 r. 20 proc., a dopiero w 2020 r. – 100 proc.).
Nie wiadomo, która z polskich propozycji i w jakiej formie zyska poparcie. – Na razie więcej było zrozumienia dla stopniowego wprowadzania płatnych pozwoleń na emisję. Byłoby to możliwe w poszczególnych państwach członkowskich, choć w ograniczonym zakresie i w ograniczonym czasie – mówi nieoficjalnie przedstawiciel Komisji Europejskiej, który przysłuchiwał się dyskusji ministrów.
Polska i inni nowi członkowie UE nie są jedynymi krajami zgłaszającymi wątpliwości odnośnie do pakietu klimatycznego. Bogatsi mają postulaty dotyczące tzw. przemysłów energochłonnych. Dla nich przewiduje się bezterminowe lub czasowe przekazywanie darmowych pozwoleń na emisję. Chodzi o to, by uniknąć ucieczki tych przemysłów poza Unię. Niemcy mają już listę takich branż: hutnictwo żelaza, chemia ciężka, cementownie i przemysł wapienniczy. To jednak budzi protesty innych. Ostateczna lista zostanie ustalona w 2009 lub 2010 r.