Od dzisiaj do Kanady zjeżdżają światowi przywódcy, żeby radzić przez weekend o kryzysie podczas szczytów krajów uprzemysłowionych i wschodzących gospodarek G8 i G20.
[wyimek]89 mld dol. kosztował dotychczas USA program wykupu ryzykownych aktywów[/wyimek]
Pod wpływem Baracka Obamy tematem numer jeden będzie podtrzymywanie budżetowych pakietów pomocowych. Od 2008 roku rządy walczą z kryzysem, wydając setki miliardów euro. Większość ma już strategię wycofywania się z nich i zmniejszania gigantycznej góry długów. Ale amerykański prezydent uważa, że to ryzykowne i może zagrozić ledwo tlącemu się wzrostowi gospodarczemu. Boi się, że jeśli wszyscy będą oszczędzać, to nie będzie chętnych do zakupów.
„Pracowaliśmy niezwykle ciężko, żeby przywrócić wzrost. Nie możemy pozwolić, aby teraz się załamał lub stracił swój impet” – napisał Barack Obama w liście do uczestników szczytu. Zaapelował też o „wzmocnienie naszej jedności, aby zapewnić polityczne poparcie dla utrzymania silnego wzrostu gospodarczego”.
– Jeśli cały świat, a szczególnie USA i Unia Europejska, pozbawi się możliwości wspierania wzrostu, to czeka nas długa recesja – mówi „Rz” Danuta Hübner, eurodeputowana PO, była unijna komisarz. Właśnie wróciła z Waszyngtonu, gdzie była z grupą eurodeputowanych z nadzwyczajnej komisji ds. kryzysu. – W USA przeważa poparcie dla wzrostu, w Europie widać strach przed inflacją. Trzeba znaleźć właściwe proporcje – uważa Hübner.