Jego decyzja ma uderzyć po kieszeni około 250 tysięcy pracowników stanowych. Od 1 lipca mają oni dostawać zaledwie 7,25 dol. (ok. 24 zł) za godzinę. Schwarzenegger zdecydował się na taki ruch, ponieważ Kalifornia musi stawić czoła gigantycznemu deficytowi, a stanowi parlamentarzyści wciąż nie przyjęli budżetu, choć czwartek był pierwszym dniem nowego roku fiskalnego. „Mamy dziś 1 lipca 2010 roku i wciąż nie ma budżetu. Z żalem musimy więc podjąć kroki… korygujące zarobki” – napisał gubernator Kalifornii.

Z obniżki pensji zostanie wyłączonych około 35 tysięcy pracowników. Wśród nich są np. policjanci i strażacy zrzeszeniu w związkach zawodowych, które wynegocjowały nowe porozumienie płacowe, a także lekarze i adwokaci – bo zgodnie z prawem do tych profesji nie stosuje się płacy minimalnej. Obniżka płac ma być przejściowa i potrwa do czasu zatwierdzenia budżetu przez trzy czwarte deputowanych. Potem pracownicy otrzymają wyrównanie utraconych zarobków.

Dla wielu osób, nawet jeden miesiąc obniżki, może jednak oznaczać spore kłopoty. – Już wcześniej musiałam szukać drugiej pracy i zaczęłam uczyć na część etatu, ponieważ z pieniędzy, które dostaję od stanu nie jestem w stanie związać końca z końcem – opowiada Kathleen Jennings z Departamentu Ryb i Zwierzyny. – Jestem samotną matką z dwójką dzieci na studiach. Co ja mam teraz zrobić? – pyta w rozmowie z dziennikarzem „The Sacramento Bee”.

Tymczasem Arnold Schwarzenegger przekonuje, że w czasach, gdy deficyt stanowy wynosi aż 19 miliardów dolarów, stan musi trwale ciąć koszty. Gubernator Kalifornii negocjuje więc ze związkami obniżki płac, przeprowadza redukcje kolejnych stanowych etatów, a także ogranicza programy opieki dla biednych, niepełnosprawnych oraz starszych. Schwarzenegger tnie też wydatki na więzienia, przez co są one okropnie zatłoczone, a także opowiada się za przedterminowym wypuszczaniem na wolność niektórych osadzonych.

[i]Jacek Przybylski z Waszyngtonu[/i]