Nasza gospodarka przyspieszy z 3,8 proc. w tym roku do 4,2 proc. w przyszłym - uważa Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku. W jego ocenie nie grożą nam żadne kolejne perturbacje związane z kłopotami krajów strefy euro. - Hiszpania wyjdzie z całego zamieszania obronną ręką, to kraj, który już wdrożył reformy i przeprowadził drastyczne cięcia budżetowe. Nie widzę powodu, dla którego miałby go spotkać los Irlandii, czy Portugalii - wyjaśnił ekonomista.
Przyznał jednak, że w swych poglądach różni się od części ekonomistów. - Są pesymiści, którzy uważają, że ożywienie wcale nie będzie pełne - wyjaśnił Pytlarczyk. - Zakładają bowiem, że popyt inwestycyjny się nie pojawi. My wręcz przeciwnie - stawiamy na wzrost inwestycji. Uważam, że będą nawet kwartały, kiedy ten wzrost będzie dwucyfrowy.
Bank szacuje, że inflacja w przyszłym roku wzrośnie z 2,8 w 2010 do 3,5 proc., bezrobocie spadnie z 12,1 do 10,9 proc., a stopy wzrosną o 100 pkt bazowych z 3,5 do 4,5 proc. - W mojej ocenie nie będzie to jednak ani jedna duża, ani dwie mniejsze podwyżki - mówi Pytlarczyk. - Stawiałbym raczej, że stopy będą rosnąć powoli po 25 pkt. bazowych.