Trzy lata po upadku Lehman Brothers największe banki centralne (europejski, amerykański, angielski, japoński i szwajcarski) znów zdecydowały się na skoordynowaną akcję ratunkową dla rynków, zapowiadając trzy edycje pożyczek dolarowych dla borykających się z problemami europejskich banków.
To odpowiedź na ograniczenie limitów dla tych instytucji przez amerykańskie fundusze pieniężne, które odpowiadały za finansowanie kilku procent ich aktywów. W ostatnich kilkunastu tygodniach zarządzający z USA, widząc problemy, z jakimi boryka się strefa euro, zmniejszyli ekspozycję na europejskiej banki o około 40 – 50 proc.
Odbicie na rynkach
W pierwszej chwili inwestorzy zareagowali entuzjastycznie. WIG20 zyskiwał nawet 4,7 proc., a kurs akcji francuskiego BNP Paribas – nawet 11,3 proc., ale po kilkudziesięciu minutach dynamika wzrostu indeksów osłabła.
– Reakcja była krótkotrwała, gdyż sama informacja nie jest niczym innym jak odpowiedzią na potrzeby kryzysowej sytuacji w europejskim systemie bankowym. Choć to pozytyw, to nie rozwiąże on źródeł problemu, którego los leży przecież w rękach polityków – ocenia Łukasz Bugaj, analityk Millennium Domu Maklerskiego.
Podobnego zdania są analitycy zagranicznych banków. – Dzisiejsza wspólna akcja mierzy nie w przyczyny obecnego kryzysu, ale jego objawy, np. w brak płynności na rynku międzybankowym wywołany nieufnością i obawami inwestorów – ocenia Win Thin, globalny strateg rynków wschodzących amerykańskiego banku BrownBrothers Harriman. – Trudno oczekiwać, aby pożyczki dolarowe zapobiegły niewypłacalności Grecji, ale na pewno pomogą w rozłożeniu różnych negatywnych efektów rynkowych w sytuacji, kiedy kraj ten zbankrutuje.