Licząc po piątkowym kursie walutowym, Warta została kupiona za 3,33 mld zł. Dla porównania, gdy w maju 2006 r. spółka opuszczała warszawski parkiet, jej wycena kształtowała się na poziomie 1,7 mld zł.
Talanx i Meiji Yasuda działały razem, także kupując innego polskiego ubezpieczyciela, TU Europa, od biznesmena Leszka Czarneckiego, co miało miejsce zaledwie w połowie grudnia. Za 50 proc. plus jedną akcję specjalizującej się w ubezpieczeniach na życie firmie Niemcy zapłacili wówczas 912 mln zł.
Transakcja przejęcia Warty ma być sfinalizowana w drugiej połowie roku. Do jej zamknięcia trzeba jeszcze zgód nadzoru finansowego i urzędu antymonopolowego. – Widać, że Talanx to bardzo ekspansywny gracz. Nie wykluczałbym, że z tak silną pozycją na rynku Niemcy będą chcieli zawalczyć o klientów ceną – mówi Tomasz Bursa, analityk Ipopema Securities.
Zapowiada się więc ostra gra z kontrolowanym przez Skarb Państwa PZU. Po trzecim kwartale 2011 r. Warta zajmowała trzecie miejsce na rynku ubezpieczeń życiowych (ze składką brutto 1,85 mld zł) oraz trzecie w ubezpieczeniach majątkowych (składka przypisana brutto w wysokości 1,69 mld zł), a skonsolidowany wynik netto wyniósł 164 ml zł (patrząc na cały rynek zajmuje drugą pozycję po PZU).
– Warta jest jedną z najsilniejszych firm na rynku z bardzo rozpoznawalną marką. Nie planujemy jej zmieniać – mówi Torsten Leue, członek zarządu Talanksa, prezes Talanx International. Strategicznym pytaniem jest, czy Warta będzie dalej działała w biznesie życiowym. W tej chwili gros jej sprzedaży jest połączone z Kredyt Bankiem i – jak podano w komunikacie – „współpraca w zakresie bancassurance między firmami będzie kontynuowana w dającej się przewidzieć przyszłości". Eksperci uważają jednak, że szczególnie po przejęciu przez grupę wyspecjalizowanej w tej dziedzinie Europy nie ma to biznesowego sensu.