Nikt nie dawał szans
Jednym z takich pomysłów był właśnie wspomniany iPoo. Albo inny z tej samej „branży" – Cloo, który dzięki innej kosztującej dolara aplikacji pozwala właścicielom toalet udostępniać je posiadaczom smartfonów mających taką potrzebę. Hillary Young, jedna z założycielek Cloo, przyznaje, że nikt nie dawał im szansy, ale firma przetrwała i doskonale sobie daje radę. Jedyny problem – jest taki, że główny programista dostał szybko pracę u technologicznego potentata, a o dobrych programistów, którzy szukają pracy w Palo Alto, jest bardzo trudno. Google znany jest z tego, że jeśli pojawi się na rynku jakiś zdolny zespół, natychmiast oferuje jego członkom pracę na bardzo dobrych warunkach. W ten sposób znikają firmy, ale na ich miejsce natychmiast powstają nowe.
Trzeba było tylko odważyć się i zarejestrować firmę. A z tym nie ma żadnego problemu. W Dolinie Krzemowej można znaleźć prawnika o każdej porze dnia i nocy.
Sekrety sukcesu
Jakie są sekrety sukcesu? Dobrze, kiedy nazwa zaczyna się na „i", jak w przypadku iPoo, bo to kojarzy się z produktami Apple. Albo kończy się na „ly" i ma coś niebieskiego w logo. Alex Cornell, który stworzył Jotly, uważa, że za sukcesem takich firm stoi tendencja do dzielenia się wszystkim ze wszystkimi tak naprawdę bez żadnego specjalnego powodu. Jeśli z kolegami dochodzimy do wniosku, że jakiś pomysł jest fajny, śmieszny albo intrygujący, natychmiast go rejestrujemy – mówi. Jego Jotly ma program przybudówkę – Nosh, który pozwala indywidualnym konsumentom oceniać posiłki w restauracjach. Też sukces.
To dlatego właśnie w Dolinie Krzemowej nikt nie przejmuje się giełdową porażką Facebooka. – To problem Wall Street, a nie nasz – słyszę.
Każdy pracownik Ericssona, obecnego w Silicon Valley od 12 lat, może zgłosić innowacyjny pomysł. Jeśli jest sensowny, jego szef da mu kartę Visa doładowaną na 500 dol. i trzy miesiące na jego opracowanie. Kiedy się okazuje, że po tym czasie pomysł zaczął być jeszcze bardziej interesujący, zespół zostaje zwiększony i prace trwają dalej. W ciągu niespełna półtora roku pracownicy firmy z San Jose zgłosili ponad 1500 pomysłów. Trzy z nich przyniosły firmie ponad 20 mln dolarów zysków. Wydaje się niedużo? – Wystarczy pomyśleć, że tych milionów mogłoby nie być – mówi Eric Korling, który przyszedł z Microsoftu i odpowiada w szwedzkim koncernie za innowacyjność.
Potentaci kupują idee
Ericsson razem z potentatem telekomunikacyjnym AT&T stworzyli wspólnie w Palo Alto jeszcze jedną wylęgarnię pomysłów. Nazywa się AT&T Foundry i mieści się w starej francuskiej pralni w Palo Alto. Każdy, kto ma jakikolwiek pomysł na innowacyjne rozwiązanie, może przyjść, w komfortowych warunkach podłączyć się do Internetu i pracować. Jeśli ten pomysł chcą sprzedać Ericssonowi bądź AT&T – proszę bardzo, ale nie ma obowiązku. Najczęściej sprzedają. Miejsce dla AT&T stało się tak ważne, że w ostatni czwartek przygotowywano się tam na wizytę prezesa Ralpha de la Vegi.