W latach 60. amerykańscy producenci energii elektrycznej zachęcali odbiorców do zwiększonego zużycia hasłem reklamowym: „electricity is penny cheap" (energia elektryczna kosztuje grosze). W epoce „zrównoważonego rozwoju" trudno to sobie dziś wyobrazić, ale wtedy rzeczywiście Stany Zjednoczone dysponowały obfitością własnej taniej energii. Było to wówczas jedno ze źródeł niekwestionowanej przewagi konkurencyjnej amerykańskiego przemysłu w skali globalnej.
Wygląda na to, że eksploatacja gazu łupkowego w jakimś stopniu doprowadzi ponownie do analogicznej sytuacji. Ocenia się, że w USA ceny energii elektrycznej dla odbiorców przemysłowych pozostaną w perspektywie 2020 roku na poziomie ok. 50 euro za MWh, podczas gdy w Niemczech przekroczą 100 euro/MWh (a w związku z rezygnacją z energii nuklearnej przewiduje się nawet 110).
Jest to olbrzymia różnica, która może mieć wielorakie następstwa.
Przede wszystkim można się spodziewać relokacji do Stanów Zjednoczonych wielu energochłonnych gałęzi przemysłu takich jak ciężka chemia. Niemieckie giganty chemiczne Bayer czy BASF już budują instalacje w USA. Będzie to zapewne jeden z ważnych czynników reindustrializacji kontynentu północnoamerykańskiego.
Niewątpliwie w Europie pojawi się zwiększone zapotrzebowanie na technologie energooszczędne i rozwój produkcji energii ze źródeł odnawialnych. W niewielkim stopniu, jeśli w ogóle, skompensują one jednak lukę cenową.