Rząd poinformował w końcu, jak ma wyglądać nowelizacja tegorocznego budżetu. Ubytek po stronie dochodów oszacował na ok. 24 mld zł. W większości ma on zostać pokryty wyższym deficytem – o 16 mld zł. W sumie niedobór w kasie państwa wzrośnie więc do 51,6 mld zł.
Choć żaden rząd nie lubi zwiększać deficytu, a od Polski Komisja Europejska oczekuje nawet jego zmniejszania, premier Donald Tusk podkreślał na wczorajszej konferencji prasowej, że takie działania pomogą gospodarce. Uznał, że ten rok jest krytyczny, a w przyszłym może być już lepiej. W takiej sytuacji gospodarka potrzebuje działań antycyklicznych, które będą ją stymulować, a nie jeszcze bardziej zamrażać.
– Przechodzimy ten kryzys najlepiej w Europie, ponieważ podejmujemy odpowiednie decyzje w odpowiednim czasie – podkreślał Tusk.
Zawieszony próg
– Wyższy deficyt nie jest żadną stymulacją, nie jest żadnym dodatkowym impulsem dla gospodarki – komentuje jednak Mirosław Gronicki, b. minister finansów. – To po prostu sposób na realizację wcześniejszych planów budżetowych – dodaje.
Wydatki budżetu mają być z kolei ograniczone o ok. 8,5–8,6 mld zł (do 326,45 mld zł). Wicepremier Jacek Rostowski zaznaczał, że to część konsolidacji finansów publicznych.