Polska reżyserka pokazała w konkursie głównym Berlinale film „Obywatel Jones", osadzony w latach 30. poprzedniego stulecia, a przecież niepokojąco współczesny. To mocny głos o kłamstwach propagandy, cynizmie polityki, korupcji mediów, ale też o sile człowieka, który chce ujawnić prawdę.
Gareth Jones to człowiek dziś niemal zapomniany. Chłopak z Barry, który po studiach na Uniwersytecie Walijskim, a potem w Trinity College w Cambridge, pracował jako doradca byłego premiera Wielkiej Brytanii Davida Lloyda George'a.
Obraz Wielkiego Głodu
W lutym 1933 roku, lecąc samolotem z Berlina do Frankfurtu, przeprowadził pierwszy wywiad z nowo wybranym kanclerzem Niemiec Adolfem Hitlerem. Przestrzegając przed narastającym nazizmem i groźbą wojny, stracił posadę. Na własny koszt pojechał wówczas do Moskwy, a stamtąd przedostał się do Charkowa. I opisał Wielki Głód, dzisiaj uznawany za ludobójstwo dokonane na Ukrainie przez Stalina.
– Dostaję sporo scenariuszy o tragicznych wydarzeniach przeszłości, o Holokauście czy o zbrodni ludobójstwa popełnionej na Ormianach, ale większość z nich jest powierzchowna – mówi mi Agnieszka Holland. – A ja szukam czegoś, co komunikuje się ze współczesnością, staram się sięgać pod powierzchnię zdarzeń, unikać publicystyki, wyrażać emocje. I kilka lat temu w scenariuszu młodej amerykańskiej dziennikarki Andrei Chalupy zobaczyłam świetny materiał. Z upływem czasu ta historia coraz bardziej się aktualizowała.
W filmie Gareth Jones próbuje dojść, skąd Stalin bierze środki na szybką industrializację Związku Radzieckiego. Brytyjski dziennikarz, który chce mu wskazać trop, ginie napadnięty przez „nieznanych sprawców" na moskiewskiej ulicy. Ale Jones dowiaduje się, że jego znajomy chciał ruszyć na Ukrainę. Tymczasem radziecka propaganda cenzuruje każdą informację z tych terenów, skąd każde ziarno zboża jest wywożone i sprzedawane. Angielscy politycy, nie chcąc zadrażniać relacji ze Stalinem, też nie dopuszczają do ujawnienia prawdy o Wielkim Głodzie, podczas którego życie straciło około 5–6 mln ludzi.