Miłośnicy kina znają go przede wszystkim jako bohatera takich filmów jak „Terminator”, „Commando”, „Predator”, a także „Gliniarz w przedszkolu”.
- Jestem gościem, który próbuje rozbawić świat swoimi filmami – mówił z uśmiechem w jednym z wywiadów.
Urodził się w 1947 roku w małej, biednej austriackiej wiosce, jako syn żandarma, człowieka surowego, wychowującego synów w dyscyplinie. Mały Arnold walczył o względy ojca ze starszym bratem, skutecznie z nim konkurując jako sportowiec. Grał w piłkę nożną, zaczął uprawiać mało wówczas znaną kulturystykę. Szybko przyszły pierwsze sukcesy – zwycięstwo w konkursie Mister Europa, londyńskim teleturnieju Mister Universe. Bardzo wcześnie wytyczył sobie życiowy cel - zostanie aktorem w fabryce snów zamiast zawodu stolarza, o którym myśleli dla niego rodzice. Żelazna wola i muskularne ciało zyskały mu przydomek „austriackiego dębu”.
- Ludzie na mój widok przystawali, uwielbiałem to – mówił w wywiadzie.
Sława muskularnego 20-latka spowodowała, że wkrótce zaproponowano mu rolę w filmie „Herkules w Nowym Jorku”. I choć najpierw zadebiutował na ekranie kinowym jako atleta, a nie aktor, to nie wątpił, że mu się powiedzie. Szybko okazało się, że ma też talent do interesów. Założył dochodową firmę budowlaną, a zarobione pieniądze tak skutecznie inwestował w nieruchomości, że mając 28 lat był już milionerem.