W filmie Craiga Gillespiego pojawia się on w małym miasteczku nieopodal Las Vegas. Ma na imię Jerry (Farrell) i jest przystojnym budowlańcem. Jednak mieszkający w domu obok nastolatek Charlie (Yelchin) czuje, że ma do czynienia z drapieżcą.
„Postrach nocy" żeruje na micie krwiopijcy stworzonym przez Stokera. Z jednej strony uwspółcześnia postać wampira, czyniąc go facetem z przedmieścia. Z drugiej pozbawia wyjątkowości. Wampir nie jest tu tajemniczym upiorem, ale pospolitym seryjnym mordercą. Ten zabieg mógł się wydawać interesujący w latach 80., gdy powstała pierwsza wersja filmu. Tamta dekada była w świecie horrorów czasem psychopatycznych morderców polujących na nastolatki. Freddy szalał w „Koszmarze z ulicy Wiązów", Jason w „Piątku trzynastego".Wampir z „Postrachu nocy" (1985) podążał więc za modą, a zarazem – czerpiąc inspirację z „Draculi" – przełamywał utartą konwencję.
Remake'owi brak tego atutu. W XXI w. wampiry zaludniły popkulturę na niespotykaną dotychczas skalę. Romansują w „Zmierzchu", folgują żądzom w „Czystej krwi". Krwiopijca z „Postrachu nocy" – nawet w wykonaniu Farrella – nie ma nic nowego do zaoferowania. Ot, trochę grozy, ciut pastiszu, kilka kropel krwi tryskających w 3D.
Horror, USA 2011, reż. Craig Gillespie, wyk. Anton Yelchin, Tony Collette, Colin Farrell