Schody na filmowy Olimp czy jeden sezon sławy

Występ u boku Bonda to marzenie każdej młodej aktorki. Ale tylko nieliczne potrafiły to wykorzystać

Publikacja: 20.10.2012 16:00

Schody na filmowy Olimp czy jeden sezon sławy

Foto: ROL

Utarło się przekonanie, że ta filmowa seria to dla aktorów przepustka do wielkiej kariery. Rola Jamesa Bonda rzeczywiście otworzyła bramy show-biznesu przed Seanem Connerym, Rogerem Moore'em, Timothym Daltonem, Pierce'em Brosnanem. Spośród wszystkich agentów 007 tylko George Lazenby nie zaistniał potem znacząco w kinie.

Inaczej było z dziewczynami Bonda. W ciągu pół wieku zebrało się ich aż 65. Wszystkie piękne i seksowne. Grały anioły lub diablice, ale przede wszystkim były ozdobą ekranu. Z ponad 30 James Bond poszedł do łóżka. Na ogół były agentkami: amerykańskimi, rosyjskimi, brytyjskimi, ale i brazylijskimi, włoskimi, zdarzyła się nawet Chinka. Wzrok Brytyjczyka przykuwały też: krupierka, szmuglerka brylantów, zawodowa łyżwiarka, geolog, specjalistka od komputerów, tarocistka, fizyk jądrowy i sprzedawczyni muszelek.

Agent 007 wolał brunetki od blondynek, nie miał za to uprzedzeń rasowych i nie przywiązywał wagi do stanu majątkowego swoich wybranek: tylko trzy z nich były bardzo bogate. Jedna trzecia jego kochanek nie przeżyła ekranowych przygód. A prawdziwie głęboko Bond kochał tylko raz – już w skórze Daniela Craiga. I rozpaczał, gdy swoją miłość stracił.

Rola u boku agenta nie otwierała aktorkom drogi do kariery. Na liście z nazwiskami dziewczyn Bonda można znaleźć tylko jedno, które potem mocniej zajaśniało w Hollywood. To Kim Basinger, która zagrała w „nieoficjalnej" części Bonda, nakręconym w 1983 r. „Nigdy nie mów nigdy".

A inne aktorki?  Pierwsza na liście Ursula Andress ma dziś  76 lat. Mieszka w Rzymie. W 1962 roku jako 26-latka została zaangażowana do „Doktora No", ponieważ – jak twierdził producent Albert Broccoli – „miała świeżą twarz i nie żądała bajońskich honorariów". Dostała nawet za swoją kreację Złoty Glob dla najbardziej obiecującej debiutantki. Potem zagrała w ponad  20 filmach, ale zaistniała mocniej w kronikach towarzyskich niż na ekranie. Była żoną Johna Dereka, miała mnóstwo romansów, m.in. z Jeanem-Paulem Belmondo. I tyle.

Karierę „salonową" zrobiła też Britt Ekland („Człowiek ze złotym pistoletem"). Była żoną Petera Sellersa, romansowała z Warrenem Beattym, Ryanem O'Nealem, Rodem Stewartem. Nazwisko Carey Lowell („Licencja na zabijanie") pojawia się w prasie głównie dlatego, że urodziła dziecko Richardowi Gere'owi. Barbara Bach została żoną Ringo Starra.

Sporo grała Jane Seymour, głównie jednak w telewizyjnych serialach. Niezłe aktorskie nazwisko ma we Francji Carole Bouquet („Tylko dla twoich oczu"), ale świata agent 007 przed nią nie otworzył. Podobnie jak przed Izabellą Scorupco, polską dziewczyną Bonda, która po „Golden Eye" poświęciła się życiu prywatnemu, a gwiazdą stała się na chwilę w Polsce po roli Heleny Kurcewiczówny w „Ogniem i mieczem". Zresztą wielu tym dziewczynom Bond pomagał potem zaistnieć wyłącznie na lokalnych rynkach.

– Rola w „Casino Royale" nie stała się dla mnie trampoliną do Hollywoodu – powiedziała mi szczerze Włoszka Caterina Murino. – Ale przysporzyła mi ról w Europie. Dostałam propozycje z Francji i rodzinnych Włoch.  Moje nazwisko pomogło jednemu z producentów uzbierać pieniądze. A sama wkładam teraz sporo wysiłku, żeby zerwać z wizerunkiem bondowskiego kociaka i grać w filmach artystycznych.

Kto jednak dziś kojarzy jej nazwisko? A kto pamięta inne? Daniela Bianchi, Diana Rigg,  Maud Adams, Honor Blackman, Shirley Eaton, Tania Mallet, Molly Peters, Mie Hama, Lana Wood, Donna Garrett, Trina Parks, Lois Chiles, Maryam d'Abo, Tanya Roberts i kilkadziesiąt następnych. Wszystkie były królowymi jednego sezonu. Filmowy świat zapominał o nich, gdy tylko kończyła się promocja filmu z ich udziałem.

Gwiazdy o znanym nazwisku zwykle odmawiały udziału w filmach z Bondem. Catherine Deneuve nie zgodziła się zagrać w „Żyj i pozwól umrzeć", odrzuciły propozycje Fay Dunaway, Brigitte Bardot i Julie Christie. Były wszakże wyjątki. U boku Pierce'a Brosnana pojawiła się Francuzka Sophie Marceau, a potem laureatka Oscara Halle Berry. Dla nich to była przede wszystkim zabawa.

Generalnie jednak występy w filmach o agencie 007 nie były dla pięknych dziewczyn przepustką do raju. Aż dziwi, dlaczego tyle z nich walczy ciągle o tę rolę. Może działa na nie magia Bonda? Może kusi je jednosezonowa sława? A może tli się w nich nadzieja, że jednak potem dalszy ciąg nastąpi.

Dziś w przeddzień premiery „Skyfall" w kolejce do sławy stoją: dojrzała 42-letnia Brytyjka Helen McCrory i 33-letnia francuska gwiazdka telewizyjna Berenice Marlohe.

Utarło się przekonanie, że ta filmowa seria to dla aktorów przepustka do wielkiej kariery. Rola Jamesa Bonda rzeczywiście otworzyła bramy show-biznesu przed Seanem Connerym, Rogerem Moore'em, Timothym Daltonem, Pierce'em Brosnanem. Spośród wszystkich agentów 007 tylko George Lazenby nie zaistniał potem znacząco w kinie.

Inaczej było z dziewczynami Bonda. W ciągu pół wieku zebrało się ich aż 65. Wszystkie piękne i seksowne. Grały anioły lub diablice, ale przede wszystkim były ozdobą ekranu. Z ponad 30 James Bond poszedł do łóżka. Na ogół były agentkami: amerykańskimi, rosyjskimi, brytyjskimi, ale i brazylijskimi, włoskimi, zdarzyła się nawet Chinka. Wzrok Brytyjczyka przykuwały też: krupierka, szmuglerka brylantów, zawodowa łyżwiarka, geolog, specjalistka od komputerów, tarocistka, fizyk jądrowy i sprzedawczyni muszelek.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Film
„Fenicki układ” Wesa Andersona: Multimilioner walczy o przyszłość
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Film
Hermanis piętnuje źródło rosyjskiego faszyzmu u Dostojewskiego. Pisarz jako kibol
Film
Polskie dokumentalistki triumfują na Krakowskim Festiwalu Filmowym
Film
Nie żyje Loretta Swit, major "Gorące Wargi" z serialu "M*A*S*H"
Film
Cannes 2025: Złota Palma dla irańskiego dysydenta