Lech Majewski znów idzie swoją własną drogą – wizjonera, intelektualisty, artysty. W „Dolinie...” przeplatają się trzy wątki. Bohaterami pierwszego z nich są Indianie Navaho, którzy żyją w zgodzie z naturą, na tytułowej pustyni w stanie Utah, dwa tysiące metrów nad poziomem morza. Cierpią nędzę, ale mają swoją godność, wiarę w duchy bogów i szacunek dla przeszłości, z której czerpią mądrość. Ten rozprażony kawałek ziemi jest ich miejscem na Ziemi, którego nie chcą oddać. Drugi wątek to historia najbogatszego człowieka świata, który przeżył wielką tragedię, gdy stracił żonę i dziecko. Teraz próbuje znaleźć kopię ukochanej kobiety. Chce też odkupić od Indian Dolinę Bogów, bo wie, że znajdują się tam olbrzymie złoża uranu. I jest wreszcie narrator filmu – pracujący w agencji reklamowej pisarz, zatrudniony przez multimiliardera. Facet, który dla pieniędzy wyrzekł się tego, co dla niego było najważniejsze – własnej twórczości. Wszyscy mają tu swoje tajemnice, wszyscy niosą w sobie niespełnienia i niepokoje.