— Ona nie szuka narzeczonego — mówi o swojej bohaterce Kurylenko. — Żyje dla zemsty. Jeśli mężczyzna nie może jej w tym pomóc, natychmiast usuwa go ze swego życia.
Ale choć Camille jest tą jedyną kobietą w otoczeniu Bonda, którą nie interesuje romans z nim, to właśnie do Olgi Kurylenko należy w „Quantum of Solace” główna rola kobieca.
28-letnia Rosjanka nie wychowała się na Bondach. Rosła w nędzy, w Berdiansku, małym miasteczku na Ukrainie. Mieszkała z matką (ojciec odszedł niedługo po jej urodzeniu), dziadkami, wujem, ciotką i ich dziećmi. W domu się nie przelewało, ale matka-nauczycielka pilnowała, by dziewczynka się uczyła. Olga grała na fortepianie, chodziła na zajęcia z baletu. Na kino nie starczało. Pierwszy film o Bondzie obejrzała więc w 1996 roku, gdy jako modelka znalazła się w Paryżu.
W ubiegłym tygodniu była gwiazdą londyńskiej premiery „Quantum of Solace”. Ale żeby stanąć na czerwonym dywanie razem z książętami Williamem i Harry’m przeszła długą drogę Kopciuszka. Miała 13 lat, gdy pojechała z matką do Moskwy i tam, na stacji metra, wypatrzył ją ktoś z agencji modelek. Matka protestowała, ale Olga uparła się. Jako szesnastolatka brała udział w zawodowych sesjach, a rok później wyjechała do Paryża. Szybko trafiła na okładki „Glamour”, „Elle”, „Madame Figaro”, „Marie Claire”, wreszcie „Vogue’a”. Zaczęła myśleć o aktorstwie. Zadebiutowała w 2005 roku w „L’Annulaire” Diane Bertrand, potem zagrała kilka drobnych rólek w filmach francuskich, wystąpiła też jako rosyjska piękność w „Hitmanie”.
W „Quantum of Solace” przeszła trzystopniowe zdjęcia próbne. Pierwsze prowadził reżyser castingu, podczas drugiego spotkania poznała reżysera i producentów, w trzeciej turze partnerował jej już Daniel Craig. I od razu widać było, że dobrze się dogadują. Tuż przed Wigilią 2007 roku dowiedziała się, że dostała rolę. Zaraz potem przyszedł pocztą pakunek: box DVD z dotychczasowymi „Bondami”.